6/2000
W OBRONIE PRZEDSZKOLA NR 1
Trójgłos z komentarzem

Zofia Zaborowska - dyrektor Przedszkola nr 1, Edward Gąsiorowski - inicjator zawiązania Stowarzyszenia Przyjaciół Przedszkola nr 1, Iwona Kaszper - prezes Zarządu Stowarzyszenia

Przedszkole nr 1 mieszczące się w budynku należącym przed wojną do Akcji Katolickiej ma 55 lat. Tchnie świeżością i czystością po remoncie przeprowadzonym w minione wakacje. Właśnie wydało kwartalnik "Słoneczko". Przy Przedszkolu działa stowarzyszenie "NASZE DZIECI" liczące 68 osób, które za cel podstawowy swego istnienia obrało obronę Przedszkola nr 1.

Jesienią ubiegłego roku pocztą pantoflową dotarła do Przedszkola nr 1 wieść, że Rada Miejska rozważa możliwość jego likwidacji. Argumenty : Przedszkole kosztuje 100000 zł rocznie, mieści się w "obcym" budynku, jest ciasne, a w "czwórce" brakuje dzieci. Na reakcję osób związanych z Przedszkolem nie trzeba było długo czekać. W listopadzie powstał Społeczny Komitet Obrony Przedszkola nr 1 pod przewodnictwem Edwarda Gąsiorowskiego, a w obronie Przedszkola protesty do Zarządu Miejskiego skierowali: prezes OSM Zbigniew Charzyński, prezes Zakładu Energetycznego Zbigniew Moroz, przewodniczący Zarządu Osiedla nr 2 Kazimierz Urbański, kierownik Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej Anna Sobocińska oraz Towarzystwo Przyjaciół Dzieci w Płocku. Społeczny Komitet Obrony Przedszkola przekształcił się w marcu 2000 roku w stowarzyszenie. Te wszystkie działania rodziców związanych z Przedszkolem nr 1 przerwały praktycznie dywagacje władz miejskich na temat jego likwidacji.

Zofia Zaborowska: Jestem optymistką. Uważam, że dyskusje wokół Przedszkola nr 1 są zakończone. Wierzę, że Przedszkole będzie istniało nadal. Uczestniczyłam wraz z pozostałymi dyrektorkami miejskich przedszkoli w posiedzeniu Komisji Oświaty we wrześniu i wypowiedzi radnych odebrałam jako przyzwolenie dla naszej dalszej egzystencji. Może jestem naiwna i zbyt ufam ludziom. Muszę jednak powiedzieć, że za istnieniem Przedszkola nr 1 przemawiają fakty. Mam tylu chętnych. W chwili obecnej w Przedszkolu jest 78 dzieci w 4 pomieszczeniach. Są następni chętni, ale ja już naprawdę nie mam miejsca, bo i tak przekraczam dopuszczalne normy. Jeżeli brakuje dzieci w innym przedszkolu, to należy zbadać przyczyny tego zjawiska, nie zaś szukać środka zaradczego w formie zamknięcia Przedszkola nr 1. Jest wolny rynek i ludzie mają prawo wybierać. Nie obowiązuje rejonizacja i do mojego Przedszkola są przyprowadzane dzieci z całego miasta, nawet z Witosa i Miłobędzkiej.

Iwona Kaszper: Uważam, że sprawa nie została zakończona. Cały czas musimy być czujni. Powinniśmy pilnować, aby znów nie doszło do próby likwidacji Przedszkola. Muszę powiedzieć, że mamy poważnych opiekunów jak Zakład Energetyczny i Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska. Spółdzielnia uważa, że jesteśmy takim ich przyzakładowym przedszkolem.

Zofia Zaborowska: Popełniłam jako dyrektor poważny błąd: byłam zbyt skromna i unikałam reklamy. Uważałam, że najważniejsi są rodzice moich wychowanków, którzy oceniają moją pracę. Zbyt mało pokazywałam się na zewnątrz i to mogło ośmielić władze do myślenia typu: "Cóż to tam ta jedynka. Przecież to nie w naszym budynku." Ja taką postawę rozumiem. Wiem, że miasto nie zainwestuje w Przedszkole nr 1. Nie czekałam na to i we własnym zakresie przy wsparciu ze strony sponsorów i współpracy z rodzicami sami od kilkunastu lat przeprowadzaliśmy w wakacje prace remontowe. Rodzicom zależy na istnieniu tego Przedszkola.

Edward Gąsiorowski: W momencie zamknięcia Przedszkola nr 1 musiałyby nastąpić zwolnienia. W Przedszkolu pracuje 18 osób. Na początek 8 osób szło na bruk. Pozostały personel powoli też byłby zwolniony z tego prostego powodu, że we wszystkich przedszkolach miejskich jest kompletna obsada, a przecież wiadomo, że wchodzimy w niż demograficzny. Uczestniczyłem w lipcowej sesji Rady Miasta, podczas której stanęła na porządku dziennym sprawa przyszłości Przedszkola nr 1. Postawa radnych, jaką wówczas przejawili, obudziła mój sprzeciw. Dyskusję na temat Przedszkola przerwano, ponieważ na sesję przyszła pani dyrektor szpitala. Nabrałem przekonania, że tak naprawdę radnych nie interesuje to, co się w mieście dzieje.

Kadra, rodzice i dzieci z Przedszkola nr 1 na Olimpiadzie Przedszkolaków

Zofia Zaborowska: Pojawiła się propozycja prywatyzacji Przedszkola. Jest to propozycja skierowana wyłącznie pod moim adresem. Przemyślałam tę sprawę. Podjęłabym się działań idących w kierunku prywatyzacji, gdyby to była inna baza lokalowa i ze strony władz miejskich padłaby konkretna propozycja wsparcia finansowego placówki. Trzeba bowiem wziąć pod uwagę niski poziom zamożności sierpczan. Ustaliłam, że w Płocku liczącym 125 tysięcy mieszkańców nie ma ani jednego prywatnego przedszkola. Kilka takich przedszkoli jest dopiero w 200 tysięcznym Toruniu. Mam w pełni wykształconą i świetnie przygotowaną kadrę. W przypadku prywatyzacji z uwagi na konieczność obniżania kosztów musiałabym oprzeć się na młodych absolwentkach. Myśl o tym, że rozstałabym się z moją kadrą, jest dla mnie bardzo bolesna.

Edward Gąsiorowski: Z danych statystycznych wynika, że w mieście jest co roku setka dzieci "przedszkolnie niezagospodarowanych", czyli takich, które są wychowywane w domach. Stawiam pytanie, dlaczego władze miejskie nie zainteresują się, dlaczego te sto matek siedzi w domu i nie pracuje zawodowo. Wychodzi na to, że lepiej zlikwidować przedszkole niż starać się o pracę dla kobiet. Obecnym radnym miejskich brak perspektywy w spojrzeniu na problemy mieszkańców miasta. Zastanówmy, czy uprawnione jest takie myślenie: do Biblioteki Miejskiej nie chodzi przecież całe miasto, tylko pewna grupa, a więc po co utrzymywać Bibliotekę. Do Domu Kultury chodzi coraz mniej osób, więc po co go utrzymywać. W sporcie działa także niewielka grupa ludzi, a koszty wysokie, więc także nie ma potrzeby dotować klubu "Kasztelan". Rzeczywiście, jak się pozamyka te "niepotrzebne" instytucje, wtedy miasto będzie miało ogromne dochody w sam raz na budowę chodników.

Zofia Zaborowska: Jesteśmy świadomi, że niż demograficzny jest faktem. Jeżeli za dwa lata "zerówki" przejdą do szkół podstawowych, to wówczas gwałtownie zmieni się sytuacja przedszkoli. Wówczas radni powinni podjąć stosowne decyzje.

Iwona Kaszper: Myślę, że łatwiej utrzymać małe przedszkole. Jest to model sprawdzony w zachodnim świecie i obecnie w Polsce preferowany. Rozmawiałam z wieloma osobami zainteresowanymi tą sprawą i ich opinia jest zgodna: tylko małe przedszkola, ponieważ są tańsze w utrzymaniu niż duże. W małym przedszkolu dziecko czuje się jak w domu: ciepło i bezpiecznie. W tym naszym Przedszkolu nr 1 swoistą atmosferę domu uzyskuje się przez obecność dużej ilości drewna i ogrzewanie piecowe. W Przedszkolu nr 1 nie ma na korytarzu płaczu, że dziecko nie chce zostać. Jest to przedszkole-dom. Rodzice naszych przedszkolaków bardzo się zaangażowali w sprawę Przedszkola. Zawiązaliśmy w marcu 2000 roku Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Przedszkola nr 1 w Sierpcu, które na pierwszym miejscu stawia obronę Przedszkola. Zostałam wybrana na prezesa Zarządu. Stowarzyszenie od początku istnienia zajmuje się organizowaniem pomocy materialnej dla Przedszkola. Pozyskaliśmy około 5000 zł środków różnego rodzaju, które umożliwiły nam w wakacje przeprowadzić poważny remont w pomieszczeniach przedszkolnych.

Zofia Zaborowska: Robimy wspólnie wszystko, aby nie być ciężarem dla budżetu miasta. Podejmujemy nawet inicjatywy zarobkowe. Nauczyciel prowadzący w naszym Przedszkolu język angielski płaci nam za wynajem sali. Organizujemy za opłatą 50 zł uroczystości dla dzieci typu "imieniny" i tym miejscu pragnę tę ofertę skierować do wszystkich rodziców w mieście. Moje nauczycielki pracują podczas takiej imprezy nieodpłatnie, a wszystko z myślą o dobru Przedszkola. Mnie i mojej kadrze zależy na pracy. Kolejną naszą inicjatywą jest wydawanie kwartalnika "Słoneczko" drukowanego dzięki uprzejmości prezesa Charzyńskiego w mleczarni w ilości 80 egzemplarzy.

Komentarz

Celowo przytoczyłem wypowiedzi osób, które reprezentują określoną grupę interesu w naszym mieście, aby pokazać zachodzący w ich świadomości proces myślowy wywołany przez sytuację zagrożenia. Osoby związane z Przedszkolem nr 1 znają racje władzy samorządowej, ale potrafią przeciwstawić im swoje racje.

Władze miejskie są świadome, że w mieście nie ma miejsca dla 4 przedszkoli z uwagi na głęboki niż demograficzny, w jaki wchodzimy, oraz rychłe włączenie zerówek do szkół podstawowych. Problem w wyborze, które z przedszkoli miejskich ma iść pierwsze do likwidacji. Wstępne przymiarki, aby to było Przedszkole nr 1, należy uznać za nietrafione. Środowisko rodziców związanych z Przedszkolem zorganizowało się szybko i zapowiadało niezłomny opór. Kapitulacja władz miejskich wydawała się przesądzona i tak się w samej rzeczy stało. Przez najbliższe dwa lata obecny stan rzeczy może się utrzymać, czyli w mieście będą działać 4 przedszkola.

Problem jednak nie znika i wymaga rozwiązania, a jedyne racjonalne rozwiązanie to działanie w kierunku uspołecznienia przedszkoli, czyli pójście na pewną formę prywatyzacji. Proces prywatyzacji przedszkoli w Polsce jest w powijakach, ponieważ to nie jest żaden biznes. Kadra nauczycielska w przedszkolach podlega przepisom Karty Nauczyciela, natomiast utrzymanie przedszkoli jest zadaniem własnym gmin. W przypadku szkolnictwa podstawowego i ponadpodstawowego przyjęto już inne rozwiązanie: gminy i powiaty prowadzą szkoły, ale z budżetu państwa na ten cel przekazywana jest subwencja oświatowa. W chwili obecnej subwencja ta ma postać sumy bonów edukacyjnych "wędrujących" za uczniami. Jeżeli natomiast idzie o przedszkola, to państwo pozbyło się definitywnie tego kłopotu 10 lat temu. Trudno w tej sytuacji oczekiwać, aby gminy nie odbierały przedszkoli jako ciężaru.

Czy jest możliwa zmiana sytuacji? Jest i polega ona na podzieleniu się odpowiedzialnością finansową budżetu gminy z zainteresowanymi mieszkańcami w kwestii istnienia przedszkoli. Prowadzeniem przedszkoli mogłyby się zająć stowarzyszenia lub fizyczne osoby, które z budżetu gminy otrzymywałyby na to zadanie dotację, której wysokość ustalona byłaby w drodze swoistego przetargu. W przetargu tym brałyby udział przedszkola prowadzone przez gminę i przedszkola społeczne (prywatne). Dotacja ta byłaby sumą "gminnych bonów przedszkolnych" przypisanych dzieciom i "wędrujących" za dziećmi. W pewnej perspektywie czasowej gmina mogłaby zrezygnować z prowadzenia przedszkoli i ograniczyć się do dotowania przedszkoli społecznych.

Gdyby przyjąć takie rozwiązanie w Sierpcu, to najbardziej do uspołecznienia jest przygotowane Przedszkole nr 1, przy którym działa już zaprawione w boju stowarzyszenie o odpowiednio szerokich celach obejmujących nie tylko teraźniejszość, ale i przyszłość.

Zdzisław Dumowski