5/2001
PRASA LOKALNA W PROCESACH TRANSFORMACJI I KSZTAŁTOWANIA SAMORZĄDNOŚCI W POLSCE

Nie ulega wątpliwości, iż przełom wieku XX i XXI nie tylko w Polsce, lecz na całym globie, budzi wiele nadziei i wiele lęków. Ostatni bezprzykładny atak na Amerykę, wykonany w tak bestialski sposób, dobija resztki złudzeń w najbogatszych i najpotężniejszych nawet społeczeństwach, iż po przepełnionym wojnami, rewolucjami, ludobójstwami XX wieku nastąpi wiek spokoju i normalności. W Nowym Jorku i w Waszyngtonie pod gruzami terroryści pogrzebali właściwie wizję człowieczeństwa globalnego spolegliwego, solidarnego, tolerancyjnego, otwartego na inność, na współpracę, na pomocniczość. A może ta niesłychana zbrodnia, dotąd niewyobrażalna tragedia, na tyle wstrząśnie sumieniem świata, iż drogę do takiego człowieczeństwa synergetycznego uczyni koniecznością?

Przeżywamy w kraju wiele trudnych dylematów, które wiążą się z naszą wewnętrzną transformacją systemową, jak i jej kontekstami międzynarodowymi. Transformacja prowadzona w warunkach pośpiechu, bez przemyślanej i dobrze uzewnętrznionej przez większość społeczeństwa wizji programowej i odpowiedzi na pytanie "Dokąd zmierzasz III Rzeczypospolito?", nie przyniosła -jak stwierdza to wielu uczonych i sondaże opinii publicznej - oczekiwanych rezultatów. Ukazała się akurat ostatnio ambitna książka naukowa, napisana przez zespół badaczy Instytutu Studiów Politycznych PAN, zatytułowana "Pierwsza dekada niepodległości. Próba socjologicznej syntezy."/Red. E. Wnuk -Lipiński i M. Ziółkowski, Warszawa 2001,s. 348. Jest tam również bibliografia adnotowana transformacji w Polsce licząca wiele dziesiątków pozycji. W podsumowaniu całości znani uczeni, redaktorzy edycji, E.Wnuk-Lipiński i M. Ziółkowski, oceniają tempo zmian w kategoriach zmian instytucjonalnych, odgórnych i zmian oddolnych, czyli zachowań masowych. Na poziomie zmian - jak je sami nazywają - odgórno-systemowo-organizacyjnych największe tempo i dokonania dostrzegają w sferze gospodarki, polityki, edukacji, a zwłaszcza kultury i mediów, zaś niewielkie tempo widzą w sferze religii, nauki, życia rodzinnego. Nie dokonują przy tym oceny, czy są to zmiany pozytywne z punktu widzenia dobra państwa i społeczeństwa czy nie. "Na poziomie zachowań masowych - czytamy - największe przemiany dokonały się przede wszystkim w aferze odbioru kultury popularnej i mediów oraz pracy i konsumpcji, a także zdobywania wykształcenia. Wydaje się zatem, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat w życiu przeciętnego Polaka bardziej zmieniła się i jednocześnie nabrała znaczenia jego rola konsumenta i odbiorcy kultury popularnej, niekiedy też zmieniła się jego rola pracownika (bądź pojawiła się nowa rola bezrobotnego), mniej zaś zmieniła się jego rola obywatela, członka rodziny czy uczestnika wspólnoty religijnej".

Autorzy przyznają, że część tych zmian ma charakter integrujący, ale większość powoduje rosnące wewnętrzne zróżnicowanie społeczeństwa. Choć niektóre elementy zróżnicowania mają charakter pozytywny /pluralizm polityczny, zróżnicowane style życia/, to daleko idące zróżnicowanie dochodów, nasilenie bezrobocia, zjawisk marginalizacji i wykluczania wielu kategorii społecznych /np. likwidacja PGR/ staje się zarzewiem wielkiego stresu, traumy, wykolejeń, patologii, anomii społecznej, zahamowania wzrostu demograficznego itp. Media nie przeciwdziałają tym zjawiskom, często je -nolens volens - pobudzają. Autorzy - za znanym socjologiem P. Sztompką - konstatują, iż "w procesach modernizacji olbrzymią rolę odgrywa modernizacja świadomościowo-kulturowa, pojęta jako nabywanie kompetencji cywilizacyjnej". Szkołą owej kompetencji cywilizacyjnej jest obecnie -czytamy dalej - w znacznej mierze kultura popularna. W tej sytuacji podstawowym problemem staje się obecnie to, czy i w jakim stopniu serwowane w Polsce treści kultury popularnej sprzyjają modernizacji świadomościowo-kulturowej, w jakim zaś podtrzymują stare bądź wytwarzają takie nowe nawyki i sposoby postrzegania świata, które tej modernizacji bynajmniej nie pomagają" /s. 270/. I dalej: "Podmiotami kontroli stają się coraz bardziej rynek dóbr konsumpcyjnych, reklama, kultura popularna i środki masowego przekazu. Podmioty te są "bezosobowe", rozproszone, niewidzialne, pozornie pluralistyczne, ale jednocześnie propagują one dość jednolitą wizję świata, podporządkowana konsumpcji i rozrywce. działają one nie poprzez przymus, ale przez "uwodzenie", dokonują "internalizacji poprzez przyjemność". Nie ma jednej osoby, instytucji czy organizacji, która nimi steruje. Choć często tworzy się poczucie, że ktoś manipuluje mediami, ktoś narzuca wizję świata w odpowiednio spreparowanej rozrywce, to jest to w istocie oddziaływanie coraz bardziej zglobalizowanego systemu dóbr i mediów"./s. 271/ Cytowani uczeni są optymistami, choć z wieloma ich stwierdzeniami aż nadto kontrastują wyniki badań opinii publicznej i inne, cytowane choćby w innej książce naukowej, wydanej też ostatnio przez socjologów z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN pod tytułem "Jak żyją Polacy?" /Warszawa, 2000/. Co pewien czas możemy obserwować wyniki ośrodków badania opinii społecznej, które jednoznacznie wskazują na bardzo pesymistyczne i krytyczne oceny społeczne.

W tym tomie mamy cytowane wyniki odpowiedzi z badań całej dorosłej populacji RP z 1999 r. na pytanie "czy zmiany zachodzące w Polsce od 1989 roku przyniosły ludziom więcej korzyści czy strat ?".Badani odpowiadają: 37-38 % strat, w 24% więcej korzyści, w 30 % tyleż strat co korzyści, 8 % nie ma poglądu. Nie oznacza to tęsknoty do przeszłości PRL-owskiej, bowiem w tymże badaniu na pytanie "czy warto było zmieniać ustrój" 67 % badanych odpowiadało "tak", 22 % - "nie" (str.11-12).

Na pewno z punktu widzenia rozwoju prasy lokalnej, mimo ogromne trudności jakie ją nękają, warto było zmienić ustrój. Po 1989 roku nastąpił bardzo szybki wzrost ilościowy i jakościowy prasy lokalnej i regionalnej, jej duże zindywidualizowanie i zróżnicowanie formuł redakcyjnych. Był to wyraz wyzwolonej potrzeby wolności słowa, swobodnego tworzenia pluralistycznej opinii publicznej, własnych redakcji i pism, których w lokalnych ośrodkach istnieje w naszym kraju około 2000. Są to edycje o różnej częstotliwości, objętości, szacie graficznej, nakładach.

Nie sposób tu nie dodać, choć wszyscy o tym wiedzą, że redakcje tych pism borykają się zwykle z trudną sytuacją finansową często są silnie dlatego uzależnione od samorządów czy innych instytucji, organizacji, co wybitnie przeszkadza z reguły w swobodnym spełnianiu przez nie ich funkcji krytyczno-kontrolnych. Pisma te są nierzadko zawieszane, likwidowane, są niestabilne kadrowo. Ta labilność gruntu działania, pola działań odbija się na czytelnictwie, autorytecie, uznaniu czytelników, które znacznie trudniej w tych warunkach zdobyć. Sponsorów najłatwiej, jak wykazują badania Instytutu Dziennikarstwa UW, "ugadać" w okresach wyborów parlamentarnych bądź samorządowych, lub w warunkach konfliktu miedzy różnymi grupami czy orientacjami polityczno-samorządowymi, partyjnymi w środowisku. Wtedy wszakże redakcja wciągana jest w krąg partykularnej służebności, wręcz klientelizmu, co praktycznie przekreśla często sens publiczny i kulturowy pisma.

W niektórych środowiskach, w warunkach istnienia dwóch zwalczających się opcji, powstają dwa pisma, prowadzący wtedy miast rzeczowych polemik "personalne pyskówki" o niskim poziomie kulturalnym, nawet gorszące. Znam takie przykłady, choć nie jest to w takich sytuacjach reguła. Są też przykłady, że wtedy nasila się krytycyzm, argumentacja, inicjatywność i taka rywalizacja przynosi ożywienie samorządności oraz korzyści dla samych pism, ich redakcji, popularności, poczytności itp. Bowiem duże zróżnicowanie instytucjonalno-prawne pism lokalnych ma swoje dobre strony, jeśli chodzi o ich funkcje ogólnospołeczne. Należy to od kultury politycznej patrona i kompetencji a także odwagi cywilnej dziennikarzy pisma. Jeśli tego nie dostaje, wtedy mamy instytucjonalne, samorządowe czy partyjne przypisanie redakcji traktowanej instrumentalnie i jest skazaniem jej na jednostronność, wręcz stronniczość, tendencyjność, płaską usługowość.

Z badań prasoznawczych porządkujących wiemy, iż całość rynku tych ok. dwóch tysięcy tytułów można sklasyfikować najogólniej jako pisma lokalnych:

1. Partii, ugrupowań politycznych, związków zawodowych itp
2. Władz samorządowych lub terenowych urzędów państwowych
3. Apolitycznych stowarzyszeń, organizacji gospodarczych, towarzystwkulturalnych, społecznych, naukowych, etnicznych, narodowych itp
4. Firm i zakładów prywatnych, spółdzielczych, państwowych itp.
5. Prywatnych osób, tworzących podmioty prawa handlowego
6. Instytucji religijnych czy świeckich organizacji religijnych.

Z pewnością najlepsza sytuacja spełniania funkcji ogólnospołecznych mają pisma, jak uczy doświadczenie i badania na to wskakują, sponsorowane przez mądre samorządy, władze samorządowe, władze partii politycznych czy związków zawodowych odznaczające się wysoką kulturą polityczną, a także, a może nawet częściej, przez stowarzyszenia i organizacje pozarządowe i pozasamorządowe /w sensie instytucjonalnym/ o dużych tradycjach i dużym uznaniu w środowisku, bądź także osoby prywatne o zacięciu społecznikowskim.

Jakie bowiem główne funkcje powinny spełniać dobrze funkcjonujące pisma lokalne?

Nie ulega wątpliwości, iż podstawową funkcją pisma tego rodzaju, zgodną z oczekiwaniami potencjalnych czytelników, jest wzbogacanie, przyspieszanie i doskonalenie treściowe, co do wiarygodności i formy, obiegu informacji o życiu społeczności lokalnej w powiązaniu że zbiorowością regionalną i krajową a coraz częściej także europejską i światową. Informacja jest bowiem tą witaminą, która wzbudza inicjatywność, aktywność, pozwala na samorządzenie się i współdecydowanie z samorządem, władzami gminy, burmistrzem, radnymi itp. To nie ulega wątpliwości. Komentarz, publicystyka, teksty edukacyjne podtrzymują więź jaka powstaje wskutek dobrego poinformowania faktycznego. To druga ważna funkcja prasy w procesach transformacji systemowej i kształtowania polskiego społeczeństwa obywatelskiego-samorządnego. Dopiero obiektywna, celna, zrozumiała informacja umożliwia dobry, pogłębiony komentarz a te obie funkcje dadzą realizację tej, która ma znaczenie świadomościowo-kulturowe, której wagę w transformacji tak wysoko podnoszą cytowani wcześniej warszawscy uczeni: integrację środowiska lokalnego i kształtowanie się lokalnej opinii publicznej. Przy czym lokalnej nie znaczy partykularnej, zaściankowej, lecz otwartej na konteksty opinii regionu, kraju i świata. Wtedy nie będzie wywoływać obrazy, gniewu, "pyskówek", pomówień a spełniać funkcję krytyczną, polemiczną, pluralistyczną, optować za różnymi rozwiązaniami, decyzjami, za ich jawnością, wreszcie spełniać funkcję kontroli społecznej władz lokalnych. A to jest bardzo ważne.

Nie ma integracji bez upowszechniania tradycji lokalnych, historii tej małej "ojczyzny prywatnej" -miejsca urodzenia, życia, pracy, przyjaźni. "Ojczyzna prywatna", rodzinna jest progiem tak do ojczyzny regionalnej, jak państwowo-ideologicznej, krajowej, wreszcie do "ojczyzny ludzkości". Te kategorie stworzone przez wielkiego humanistę-socjologa Stanisława Ossowskiego warto tu przypomnieć....

Funkcji prasy lokalnej w transformacji ustrojowej, w kształtowaniu samorządności, kultury politycznej, ducha przedsiębiorczości i zaradności, pomocniczości dałoby się tu wyróżnić znacznie więcej. Z punktu widzenia naszych problemów ogólnokrajowych, w obliczu zalążków kryzysogennych, co być może uda się zażegnać wielkim wysiłkiem po wyborach parlamentarnych 22 września br, na czoło wysuwają się funkcje informacji, dyskusji i funkcja edukacji obywatelskiej, samoedukacji poprzez aktywność, pobudzanie aktywności przede wszystkim. W zakresie samorządności, przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, naszych zobowiązań w NATO, i wiele innych kwestii. Nie mniejszą wagę należałoby przywiązywać do upowszechnienia wiedzy, także poprzez konkret lokalny, począwszy od wiedzy historycznej, a kończąc na wiedzy z zakresu higieny życia codziennego, estetyki, zdrowia, na informacji i rzetelnej reklamie handlowej, usługowej, administracyjnej, sądowej /prawnej/, kulturalno-rozrywkowej, turystyczno-sportowej itp. Ważna jest funkcja polityczna, wyborcza, ukazywania i promowania lokalnych elit polityczno-samorządowych.

Czasopismo lokalne, typu dziś obchodzącego swoje dziesięciolecie istnienia czasopisma "SIERPECKIE ROZMAITOŚCI", to fakt głównie kulturalny, spełniający w warunkach po 1989 roku od dziesięciu lat rolę integratora społeczności lokalnej, co jest zadaniem bardzo trudnym i odpowiedzialnym. Uniwersalne zasady społeczno-etyczne funkcjonowania mediów bardzo ujmująco sformułował w jednej ze swych homilii Jan -Paweł II mówiąc: "Skoro środki te są "społecznymi" środkami przekazu nie mogą pozostawać tylko środkami dominacji nad innymi czy to ze strony czynników sprawujących władzę polityczną, czy też ze strony potentatów finansowych - i jakże ważnym środkiem - ekspresji tego społeczeństwa, które z nich korzysta i ostatecznie je utrzymuje. Muszą się liczyć się z prawdziwymi potrzebami tego społeczeństwa. Muszą liczyć się z kulturą Narodu i jego historią. I muszą respektować odpowiedzialność wychowawczą rodziny. Muszą liczyć się z dobrem człowieka, z jego godnością. Nie mogą być podporządkowane kryteriom interesu, sensacji i doraźnego sukcesu ale, licząc się z wymogami etyki, muszą służyć budowaniu życia "bardziej ludzkiego". /Jan Paweł II, Wiara i kultura, KUL Lublin-Rzym 1988/.

Ta fundamentalna funkcja-cel wysuwa się na czoło w pierwszej dekadzie XXI wieku, która u startu stawia przed nami jako narodem i ludzkością nieznane, tragiczne nawet wyzwanie. Jak ostatnio ten straszny '''atak na Amerykę", który jest atakiem na "każdy kraj", na każdego godnego tej nazwy człowie-ka ,- Integrację bez koszarowego kolektywizmu, unifikacji. Rozbicie na-szego społeczeństwa, polaryzacje "lewica-prawica", przy całej niejasno-ści programowej tych opcji, ich skłóceniu, rozdrabnianiu się na drob-ne, gdy zasadnicze sprawy ulegają pogorszeniu, nie może być kontynuowane. Bo to doprowadzi do klęski, do katastrofy. Pisma lokalne mogą w tej ma-terii sporo pomóc wysiłkowi ogólnospołecznemu. Mobilizować do uczestni-ctwa w życiu publicznym, obywatelskim, bo tylko partycypacja może spowodować renesans gospodarki i kultury polskiej, odnowę zindywidualizowanych osobowo wspólnot społecznych, od rodziny, po naród i ludzkość w uniwersalnej perspektywie przyszłości.

Bronisław Gołębiowski