5/2001
KILKA REFLEKSJI O KSIĄŻCE SIERPECKIEGO AUTORA
Dzik na rowerze - Myśliwskie opowieści znad Sierpienicy

Przyjemne zdziwienie

Autor w karykaturze Leszka Mroczyńskiego

Z prozą Ryszarda Sutego zetknęłam się kilka lat temu, kiedy jeszcze nie myślał o wydaniu jej w formie książkowej. Czytając, wówczas nieliczne opowiadania, moją uwagę zwróciła pokora Autora, z jaką stoi wobec przyrody i ludzi. Ta pokora przewija się także w nieznanych mi wtedy, a pomieszczonych w zbiorze utworach o tematyce myśliwskiej.

Świadomie sytuuję przyrodę na pierwszym miejscu, bo ona jest bohaterką opowiadań, a uczestniczący w jej życiu człowiek przeżywa to, co ona niesie swą urodą.

Jest w tym bardzo osobisty stosunek Autora do roślin i zwierząt.

Ktoś może zapytać:

- "A emocje polującego? Czy w tym przypadku można mówić o pokorze?"

Ano na podstawie tej prozy - można. One są umieszczone w tle. W tle fascynującego Autora lasu, w tle czasu i porach doby, tak różnego w jej fazach.

- "A gdzie stosunek do ludzi?"

No właśnie! W naszej dobie znikania autorytetów, Autor z szacunkiem odnosi się do swoich nauczycieli, którzy wprowadzali Go w myśliwstwo, tak samo jak z szacunkiem pochyla się nad tradycją wyniesioną z kontaktów z bliskimi.

Choć o opowieściach wędkarzy i myśliwych krążą różne ironiczne dowcipy, to do opowiadań zawartych w tomiku , o dosyć surrealistycznym tytule "Dzik na rowerze", odnieść ich nie można. Autor do swych przeżywanych przygód odnosi się z dystansem zabarwionym humorem wtedy, kiedy sytuacje mają posmak komizmu, a z refleksją i zadumą, gdy zdarzenia mają charakter wyższej konieczności lub nieprzychylnego losu. Zróżnicowany tok narracji: potoczysty, bądź bardziej zwarty w krótszych wypowiedziach podkreślających szybko zmieniającą się sytuację, zachęca do czytania.

Obcując z tak ujętą prozą ma się wrażenie, że słucha się żywej gawędy, że uczestniczy się w rozmowie, pełniąc rolę uważnego, zafascynowanego słuchacza do którego dociera nie tylko sens wypowiedzi ale swada, mimika, dowcip i dramaturgia zawarta w tonacji głosu rozmówcy i jego gestykulacji. Czytając tekst, przeżywamy emocje zdarzeń z napięciem równym piszącemu.

Dla mnie, która miałam możliwość, w pewnym przedziale czasu, obserwować życiowe fascynacje, dokonania i nadrzędne wydarzenia, które spotkały Autora, a więc zawód który z pasją realizował, sport w którym osiągał znaczące sukcesy, a także tragedie i dramaty które Go nie ominęły - spotkanie z Jego pisarstwem stało się swego rodzaju zadziwieniem, ale bardzo przyjemnym. Wiem też (czytałam), iż Autor ma w zanadrzu, czyli w szufladzie lub na twardym dysku, bardzo interesujące, choć o tematyce niemyśliwskiej, kawałki prozy.

Mam nadzieję, że zdecyduje się je także opublikować.

Małgorzata Chodunaj - Suwałki



*******

Ryśku jesteś mistrzem pióra!

W prosty, nieskomplikowany sposób przenosisz swoje spostrzeżenia przyrody i lasu na papier, i bez reszty zanurzasz się w oceanie piękna łowiectwa. Pomimo, że nie wszystkie opowiadania cechuje subtelność jaką sam posiadasz, nie ma w nich hałaśliwości, czy dodawania sobie niepotrzebnego splendoru. Są pogodne, czasem sentymentalne. A ileż w nich poczucia humoru, od pełnego życzliwosci kpiarstwa do samokrytyki i autoironii. Na przykład ten fragment:

"- Teraz już pan wie jak się poluje z jamnikami na kuny. To było jasne. Dla wszystkich. Każdy pies rasy jamnik by się od razu skapował, Krzysztof nie mówił nic, żona z uśmiechem pełni szczęścia, jak Mona Lisa, stała przy węglowej kuchni z pogrzebaczem w ręku, psy czekały na rozkaz do wykonania pracy po strzale! Wszyscy patrzyli na mnie. A ja, ciemna masa, co to kuny na oczy nie widziała, tyle że znam Siejkowskiego, co mi otworzyło wrota do tej krainy łowów, siorbię herbatę! "

Sugestywne refleksje oddają klimat w jakim myśliwi Twojego ukochanego Mazowsza przeżywają łowieckie przygody w kniejach, moczarach, bezdrożach, gdzie wredna ludzka obecność z balastem całego dorobku cywilizacji, jeszcze zupełnie nie dotarła. I znów:

" Promienie wschodzącego słońca zapaliły wierzchołki drzew i kryjąc mnie w głębokim cieniu, sięgały pagórka i rosnącego na nim łubinu. W bajkowej scenerii ścielących się tu i ówdzie resztek mgły, przy błyszczących tysiącami pereł kropelkach rosy zawieszonej na trawach i pajęczynach, w promieniach jeszcze prawie poziomo biegnących strug światła, przy czystym błękicie nieba, które tylko o świcie może być takie niebieskie, ponad bursztynową żółtość łubinowego wzgórza, zaświecił kandelabr jeleniowego wieńca. "

Toż to czysta poezja ta Twoja proza! Skąd wytrzasnąłeś takiego znakomitego rysownika, Leszka Mroczyńskiego. Dobrze, że są czarno-białe rysunki, a nie, nawet kolorowe, fotografie, których jak wiem Ci nie brakuje.

Moja kynologiczna dusza cieszy się pięknymi portretami psów, a wyżeł szorstkowłosy na 103 stronie to pewnie Twój "Senator".

Czytamy książkę z Małżonką, na przemian wyrywając ją sobie z rąk! Gratulujemy!

Erwin Dembiniok - Cieszyn

(autor podręczników, monografii i książek beletrystycznych oraz kilkuset artykułów, o łowiectwie)

*******

W dniu 8 listopada, dla uczczenia patrona myśliwych świętego Huberta, w Bibliotece Miejskiej w Sierpcu odbył się wieczór autorski i promocja książki „DZIK NA ROWERZE - MYŚLIWSKIE OPOWIEŚCI ZNAD SIERPIENICY”. Czytelnia biblioteki udekorowana myśliwskimi pamiatkami Autora, trofeami i obrazami z wizerunkiem młyna w Borkowie, pomieściła tylko 75 słuchaczy, wiele osób odeszło z braku miejsc. Spotkanie ilustrowali muzycy z Muzeum Łowiectwa w warszawskich Łazienkach pod kierownictwem Jacka Smoczyńskiego, a prowadził w sposób bardzo interesujący, znakomicie przygotowany Piotr Załęski, poeta-dziennikarz z Warszawy.

red.