4/99
Znowu kajakiem po Jeziórkach i Sierpienicy?

We wspomnieniach i relacjach z życia Sierpca I połowy XX wieku, często obecne są Sierpienica i Jeziórka. Akweny te były przedmiotem zainteresowania nie tylko rybaków. - Józef Drążkiewicz, przywołując lata swego dzieciństwa sprzed I wojny światowej, pisał: "W tamtych czasach Sierpienica przepływająca przez miasto i okolice Sierpca była dość głęboka i posiadała wiele naturalnego uroku, różne zakręty, zarośla. Rosły przy niej wysokie drzewa - topole, olchy, wierzby i inne (...) Przejazd spacerową łódką po spiętrzonej rzece przy dźwiękach muzyki, dawał wielką przyjemność ludziom młodym, a niekiedy i starszym(...).Naprzeciwko Zbierzchowskich, po drugiej stronie rzeki znajdował się przystanek z łódkami o ładnych nazwach: "Krokus", "Wanda", "Mewa" i można było popływać sobie nimi po rzece w granicach od młyna Wojciechowskiego na Bobrowie do młyna Gawrońskiego". Podobne wspomnienia zostawiła Irena Kulasińska: "Sierpienica jeszcze nie uregulowana (tzn. nie zniszczona) płynęła malowniczymi zakolami, wzdłuż niej rosły wspaniałe drzewa: świerki, wierzby, olchy i brzozy. Po rzece, trudno dziś sobie wyobrazić, pływano kajakami".

Mile wspomina Sierpeckie akweny młodsza o pokolenie Helena Gutowska: "Wraz z koleżankami pływałam po Sierpienicy kajakiem wypożyczonym od państwa Kaliszów za zaoszczędzone grosze. Ośmielałam się jeździć na łyżwach po Jeziórkach oświetlonych wieczorem, przy dźwiękach muzyki".

Pokolenie dzisiejszej młodzieży raczej nie pozostawi takich zapisów. Na Sierpienicy i Jeziórkach nie widzi się np. łódek i kajaków (a już na pewno wypożyczanych odpłatnie). Także, nawet w najcięższe mrozy, nie funkcjonuje na Jeziórkach lodowisko z muzyką i innymi atrakcjami. Mniej też będzie romantycznych fotografii z pikników i randek. Zagubił się chaszczech szlak brzegiem Sierpienicy do Borkowa Kościelnego, znad brzegów Jeziórek znikły ozdobne brzegi a ich błotniste krzewy nie zachęcają do spacerów. W czerwcowe noce nie bieleją na wodach Jeziórek obłoczki łabędzi a orzeźwiający powiew znad wody nie miesza się z zapachem kwitnących bzów i jaśminów.

Czy tak być musi? Czy wykorzystanie sierpeckich akwenów do celów rekreacyjnych jest już tylko faktem minionym ?
Antonina Girszewska na ulubionej trasie spacerowej
(11 czerwca 1958 r.)

Chyba nie musi. - Oczywiście nie przywrócimy Sierpienicy w granicach miasta do stanu pierwotnego (pamiętajmy zresztą, że Sierpc za miano "mazowieckiej Wenecji" płacił wygórowaną cenę niezdrowym klimatem). Łatwiej dziś niż przed stu laty dotrzeć do pobliskich jezior, można kąpać się w krytym basenie. Ale to nie oznacza , że brak jest chętnych do przejażdżki po wodzie w samym mieście, do wykorzystania lodowiska. I chyba tak samo jak dawniej mieszkańcy Sierpca chcieli by mieszkać w zadbanym zielonym mieście z terenami spacerowymi. I obecnie Sierpienica między Borkowem a ujściem do Skrwy posiada wspaniałe zakątki, których mogą nam pozazdrościć mieszkańcy wielu miast. Zaś wymiary Jeziórek też zachęcają do pływania kajakami.

Poruszyłam kiedys w rozmowie z jednym z sierpeckich notabli temat kajaków, lodowiska, łabędzi i bzów. Obruszył się - "Mamy ważniejsze sprawy na głowie. A poza tym to nie nasza sprawa. Jeziórka dzierżawią wędkarze i oni powinni zająć się zielenią i rozdeptanymi brzegami." Z szacunku dla władzy, do tego demokratyczno-samorządowej, odpowiedziałam dość oględnie, ale co pomyślałam to pomyślałam. Traktowanie ładnego akwenu w centrum miasta jako terenu wędkarskiego to łagodnie mówiąc nieporozumienie, a "spychanie" troski o estetykę i zieleń na wędkarzy to naiwność podyktowana wygodnictwem.

Wzbogacanie i uatrakcyjnianie terenów zielonych to podstawowy obowiązek władz miejscowych, na który gospodarz miasta musi znaleźć i czas i pieniądze. Póki co obowiązek traktowany jest przez władze sierpeckie po macoszemu, na ten cel przeznacza się w budżecie miasta kwoty symboliczne. Zresztą rzecz nie tylko w pieniądzach . Wypożyczanie sprzętu pływającego czy też lodowisko, uruchomione przy współudziale władz, mogły by stać się przedsięwzięciami dochodowymi.
Barbara Tężycka w rozmowie z łabędziami nad Jeziórkami. (1964 r.)

Wzbogacenie zieleni i aktywności rekreacji w mieście to rzecz ważka. Ale sprawa Jeziórek ma i inny wymiar. W obecnym kształcie funkcjonują one dopiero od czasów okupacji. Sięgnijmy jeszcze do raz do wspomnień Józefa Drążkiewicza: "Gdy nam się znudziło pływania na łódkach po rzece, chodziliśmy na Jeziórki popływać w korycie służącym miejscowemu rolnikowi do karmienia kaczek. To było spore jeziorko na południowym skraju Sierpca przy którym mieszkali rolnicy: Iwiński i Kowalski. Rozległe i zamulone służyło głównie do pojenia bydła i koni (...). W latach okupacji, 1940 - 1941 Niemcy przy niewolniczej pracy Żydów i Polaków przetrzymywanych w obozie karnym, oczyścili i uporządkowali ten zbiornik wodny nadając mu kształt kwadratowy". Relacje ludzi, którzy byli świadkami tej "inwestycji" są wstrząsające - wychudłe, słaniające się cienie ludzi zanurzonych po pas w błocie, w jesiennych szarugach łopata po łopacie, taczka po taczce, nadających Jeziórkom obecny kształt, sadzących krzewy . Ta geneza nadaje Jeziórkom status swoistego pomnika i wymaga naszej pamięci.

Alina Górewicz

PS.

W lipcu p. Ryszard Suty zorganizował spływ kajakowy Sierpienicą i Skrwą.