4/2001
NAJWIĘKSZY DOSTAWCA MASZYN I CIĄGNIKÓW ROLNICZYCH W SIERPCU

Firma Janiszewski Ryszard i S-ka istnieje 10 lat.

Pozostali współwłaściciele to Edwin Klimkowski i Andrzrej Cichocki.

Firma zajmuje się handlem ciągnikami i maszynami rolniczymi. Przejęła w tym zakresie działalność upadłego PZGS. W sprzedaży są Ursusy, Zetory, MTZ, Lamborgini. Sprzedaje sprzęt w cenach fabrycznych. Ma także wszystkie inne niezbędne maszyny, które rolnikowi w naszym terenie są potrzebne. Ponadto prowadzi sprzedaż urządzeń do produkcji zwierzęcej, wyposażenie budynków dla trzody chlewnej oraz dla bydła mlecznego. Firma dostarcza także urządzenia do mieszania pasz, dozowania, dawkowania do karmników, urządzenia do obór bezściółkowych. Jeśli dodać maszyny do sprzętu zielonek to należy powiedzieć, że cały ciąg technologiczny w zakresie chowu każdego gatunku zwierząt gospodarskich, można tutaj zakupić. Firma prowadzi sprzedaż na raty i za gotówkę, daje serwis gwarancyjny i pogwarancyjny, praktycznie na tym samym placu jest sklep detaliczny z którym współpraca dobrze się układa. Firma wykona każdą naprawę sprzętu w terenie, jeśli awaria zaistniała na polu.

Zwracam się z pytaniem do właścicieli:

"Sierpeckie Rozmaitości" - Firma istnieje 10 lat, czy rozwija się i w jakim kierunku?

Edwin Klimkowski: - Rozwijamy się bardzo mocno w zakresie asortymentu, wszechstronności obsługi rolnika. Natomiast coraz mniej korzystne są wyniki finansowe. W ślad za powiększaniem asortymentu nie idzie niestety poprawa ekonomiki. Trudna sytuacja finansowa rolnika, brak pieniędzy na rynku, zmuszają nas do różnych form sprzedaży ratalnej. Jeśli ceny żywca wieprzowego spadają do poziomu poniżej trzech złotych za kilogram, nikt nie kupuje urządzeń do hodowli. Jeśli ceny żywca skoczą powyżej czterech złotych - rolnicy kupują maszyny i urządzenia. Chcą powiększać hodowlę i mają za co kupować. Ten rozwój jest taki skokowy. Jeśli za mleko płacą w terminie i wysokie ceny, wzrasta popyt na maszyny do zbioru zielonek i urządzenia do mechanizacji chowu bydła. Sytuacja rolnika jest bardzo trudna, bo nie ma żadnego lobby rolniczego w naszym Kraju, nikt o niego nie dba. Podam przykład; po zmianie ekipy rządzącej w 1997 roku, miały być niezwłocznie preferencyjne kredyty dla rolników. Wprowadzono je w czerwcu następnego roku. Tak jakby rolnik przez ponad pół roku nie potrzebował ani paliwa, ani nawozów, ani maszyn.

To skandal!

Potrzebne są takie siły społeczne i polityczne, które by wywierały nacisk na rządzących aby obietnice wyborcze były realizowane. Zanim nowa ekipa pozajmowała stołki w Warszawie, zanim podzieliła łupy po zwycięstwie wyborczym, musiało minąć tyle czasu. Tymczasem żaden bank nie udzieli kredytu preferencyjnego zanim Państwo nie przyzna należytych gwarancji. Cierpi na tym rolnik, producent żywności, nasz klient.

Andrzej Cichocki - Teraz rolnicy kupują sprzęt dużej wydajności np; pług wieloskibowy z bezpiecznikiem sprężynowym za osiem tys. złotych. Kilka lat temu lepiej sprzedawały się małe dwu skibowe pługi.

Ryszard Janiszewski - Pewien rolnik (nazwiska nie będziemy podawać) chce kupić ciągnik. Ten niebieski który tu stoi na placu. My sprowadziliśmy traktor, płacąc za niego 60 tys. zł. Rolnik od dwóch miesięcy chodzi po bankach i załatwia kredyt. Już, już, już - mówią mu w banku. A prawda jest taka, iż bank nie ma limitu. A Rząd i środki masowego przekazu mówią, iż rolnik ma kredyty.

"SR" - To był jedna strona waszej działalności - sprzedaż. Jak wygląda wasza współpraca z dostawcami, producentami sprzętu i ciągników?

Edwin Klimkowski - Większość fabryk ledwie plącze, wielu dobrych producentów upadło. Nowi, którzy powstali są zbyt słabi i im trzeba za każdą maszyn natychmiast płacić a nawet dawać przedpłaty. Jeśli uzyskamy dwa tygodnie jako termin zapłaty, to są to warunki bardzo dobre.

Ryszard Janiszewski - Są firmy - producenci, którzy żądają od nas złożenia zamówienia z rocznym wyprzedzeniem. To jest nie możliwe. My nie możemy zaplanować ilu rolników kupi od nas daną maszynę. A taki producent na podstawie naszego zamówienia buduje swój plan produkcji. Rynek jest zbyt słaby, rolnik jest zbyt słaby, producent jest zbyt słaby. Skutek jest taki, że aby kupić prasę do słomy teraz trzeba czekać ponad miesiąc, nawet dając przedpłatę. Fabryka dopiero ją musi zrobić.

"SR"- Jak oceniają Panowie przemiany w rolnictwie , na wsi. Do czego zmierza polska wieś?

Edwin Klimkowski - Rolnik musi powiększać areał, być dużym posiadaczem ziemskim. Zupełnie zaginęła sprawa komasacji gruntów. Rolnik musi mieć nowoczesny i wysokowydajny sprzęt a hodowlę wielkostadną np; 50 krów dojnych. Mali rolnicy, na kilku hektarach, nie są w stanie dokonać wszystkich napraw sprzętu we własnym zakresie, na serwis ich nie stać, na zakup nowego sprzętu ich nie stać i tak długo będą egzystować, aż rozsypie im się jedyny ciągnik. Znam takie przykłady, gdzie pola leżą odłogiem właśnie od momentu poważnej awarii ciągnika. Na zimę nie zaorał, wiosną było jeszcze gorzej. Dzieci wyjechały do miasta. Przestał funkcjonować. Nasza wieś to jest skansen. Często źródłem egzystencji całego gospodarstwa jest emerytura babci. Czyli do roli trzeba dokładać z renty dziadków, gospodarstwa funkcjonują dzięki nim. Często zakupiony na raty sprzęt rolniczy, jako zabezpieczenie kredytu posiada tylko odcinek renty babci. Nie produkcja, nie plony, inwentarz, czy środki trwałe. O własnych zasobach gotówki na zakup, awarię lub chorobę, nie ma mowy.

Renta babci ostoją polskiego rolnictwa!!!

"SR"- Jak wobec tego widzicie swoją przyszłość?

Andrzej Cichocki - Rozszerzamy zakres asortymentowy, prowadzimy doradztwo w zakresie usprzętowienia gospodarstw i rozbudowaliśmy serwis oraz usługi. Wykonamy naprawy w terenie, i montaż nowych urządzeń, np.: linii technologicznej w chlewni lub oborze, dysponujemy znakomitą kadrą - są to najlepsi fachowcy z byłego POM-u. Uruchomiliśmy dodatkową gałąź działalności, kowalstwo artystyczne. Robimy użytkowe rzeczy, jak bramy, balustrady, ogrodzenia. Wykonujemy metalowe wyposażenie do mieszkań i biur; jak wieszaki, stoliki, oprawy luster i wiele innych na zamówienie najwybredniejszego klienta. To jest też forma oszczędności kosztów. Nasi mechanicy po sezonie prac w rolnictwie, muszą mieć zajęcie.

Marża jaką zarabiamy jest bardzo mała, jest to właściwie upust od cen producenta, stąd sprzedajemy po cenach fabrycznych a rolnik gdyby chciał kupić w fabryce do musi dołożyć koszt transportu. Kupując u nas, w przypadku awarii maszyny, gwarantujemy naprawę, kupując w fabryce będzie miał problem z naprawami gwarancyjnymi, nasze naprawy pogwarancyjne są najtańsze w okolicy, pomimo to rolnik chce czasami zamówić mechanika "po godzinach", bo i na to go nie stać. Ponadto zakupione maszyny u nas, dowozimy rolnikowi do miejsca zamieszkania. Często rolnik nie dysponuje takim środkiem lokomocji, aby sobie maszynę przywieść.

Obsługujemy duży teren, znacznie większy niż powiat. Najbliższe składnice maszyn to Płock -40 km, Płońsk - 60, Brodnica- 50 km.

"SR"- Jak wygląda współpraca z instytucjami obsługującymi i współpracującymi z waszą firmą? A więc bank, ZUS, Urząd Skarbowy i inne.

Adelaida Tłuchowska - Jesteśmy firmą małą, nie przekraczającą kwoty obrotów, która by nas kwalifikowało do prowadzenia pełnej księgowości. Tymczasem bank żąda takich danych jak od największego przedsiębiorstwa. Dostarczać duże ilości papierków i zaświadczeń po zaciągany kredyt. Sierpeckie banki nie są temuwinne, takie absurdalne są przepisy. Mamy na placu maszyn za sumę 600 tys. PLN, (sześć starych miliardów) więc musimy posiłkować się kredytem. Mamy płynność finansową, jesteśmy wypłacalni, nigdy na przestrzeni dziesięciu lat nie miał bank z nami problemu, a jednak wniosek kredytowy to prawie książka. Trudna współpraca jest z ZUS-em. Aby otrzymać od nich zaświadczenie trzeba im donosić swoje kwity z kilku lat a oni patrzą na to tylko podejrzliwie. Jeśli wskutek naliczanych odsetek i innych należności zaistnieje rozbieżność, np.: o 20 groszy, to dopiero zaczyna się korowód od nowa. Wyjaśnianie trwa kilka tygodni a opłata bankowa od uiszczenia 20 groszy wynosi 5 złotych. Sami nie umieją zrobić nic i czyhają na naszą pomyłkę. Zupełnie nie ma klimatu dla rozwoju małych firm.

"SR"- Wynika z tego, iż obsługa firm ze strony powołanych do tego instytucji, polega na utrudnianiu im życia.Ddziękuje za rozmowę i życzę firmie dobrych wyników, bogatych rolników i oby się spełniły zapowiedzi polityków, bo czyż to nie nonsens, żeby najwieksza firma handlujaca maszynami, świadcząca rozbudowane usługi serwisowe na części województwa równej trzem powiatom, musiała dorabiać metaloplastyką?

Ryszard Suty