4/2000
Nasi sąsiedzi - Gozdowo

Pierwsze wzmianki historyczne dotyczące osady pochodzą z początku XIV wieku. Miejscowa legenda mówi, że bywał tu często książę Masław, przejściowy władca Mazowsza Północnego w I połowie XI wieku. Mało atrakcyjne położenie Gozdowa z dala od ważnych szlaków handlowo-komunikacyjnych hamowało rozwój wioski. Stąd też przez całe wieki osada nie zdołała się wydźwignąć ponad rolę peryferyjnego ośrodka.

W badaniach dziejów Polski w pełnym i późnym średniowieczu zwraca uwagę rola i pozycja społeczna rodów heraldycznych, wpływy polityczne ich przywódców, znaczenie powiązań i dziedziczonych tradycji rodzinnych oraz narodowych. W mazowieckiej elicie władzy owego czasu wyróżnia się ród nazwany od Gozdowa na Mazowszu Płockim. Ród ten należał do mniejszych liczebnie rodów szlachty mazowieckiej. W XV wieku nazwano ten ród "clenodium Gozdovo, Gozdovitorum."

Pierwszym dobrze udokumentowanym posiadaczem Gozdowa w początkach XIV wieku, a zatem w dobie formowania się polskich rodów heraldycznych. Był Krystyn, jeden z czołowych urzędników Bolesława II, księcia rządzącego samodzielnie od 1278 roku. Krystyn pojawił się w 1293 roku jako podczaszy książęcy. W 1298 Krystyn był już podkomorzym, najpewniej w dzielnicy czerskiej. Dzielnicę czerską przejął Bolesław II po śmierci swego brata Konrada II w 1294 roku. Następnie Krystyn został awansowany na wojewodę czerskiego w 1304 roku.

W 1305 roku Krystyn ufundował w Gozdowie kościół parafialny, wydzielając plebanowi poświętne w pobliskim Głuchowie. W akcie erekcyjnym biskup płocki Jan określił Gozdowo jako "hereditas paterna" wojewody czerskiego. Kościół nosi wezwanie Wszystkich Świętych. Jest to zastanawiające, gdyż przed połową XIV wieku w fundowanych polskich kościołach wezwanie takie należy do rzadkich. Zwraca uwagę, że święto patronalne świątyni łączyło się z następującym po nim Dniu Zadusznym, poświęconym pamięci i modlitwie za zmarłych przodków.

Krystyn poza samym Gozdowem był właścicielem Głuchowa, Dzięgielewa, Rempina, Rękawczyna, Czarnomina. W wieku XIV Gozdowo wyróżnia się wielkością na tle gęstej sieci mniejszych osad tego rejonu należących do rozrodzonej drobnej szlachty mazowieckiej. W samym Gozdowie odkryto dwa cmentarzyska szkieletowe w obudowie kamiennej z XI-XIII wieku, w których zapewne grzebano okoliczne drobne rycerstwo.

Wieś Gozdowo leżała 20 km na północ od Płocka przy gościńcu łączącym przez Proboszczewice stolicę Mazowsza z Sierpcem. Było to wówczas najkrótsze połączenie tych dwóch wczesnośredniowiecznych grodów książęcych. Zarazem leżało Gozdowo jedynie 10 km na północny zachód od Bielska, osady targowej i węzła drogowego. Gozdowo do 1305 roku należało do parafii bielskiej.

Wiadomo, że Gozdowo było w XIV wieku tradycyjnym miejscem sądów wojewodzińskich. Poświadczają ten fakt nazwy ksiąg sądowych z tego okresu. Ustalenie Gozdowa jako miejsca sądów wiązało się z dłuższą działalnością na urzędzie wojewody płockiego kolejnych posiadaczy Gozdowa. O działalności seniorów rodu na Gozdowie wiemy od Jana Długosza, którego informował o swym rodzie biskup Paweł Giżycki około roku 1478.

Anna Bojanowska



GMINA GOZDOWO I JEJ PROBLEMY

Gmina Gozdowo zaistniała na mocy uchwały Wojewódzkiej Rady Narodowej w Warszawie nr XX/93/72 z dnia 1 grudnia 1972 roku. Powstała z połączenia byłych gromad Lelice i Gozdowo i przyłączenia po 3 sołectwa z byłych gromad Bożewo i Goleszyn.

Obszar nowej Gminy liczył 12.637 ha o łącznej liczbie ponad 7000 mieszkańców w 29 sołectwach, w tym 40 wiosek. Siedziba Urzędu Gminy mieściła się w budynku byłej Gromadzkiej Rady Narodowej wybudowanym w czynie społecznym w latach 1961/1962. W Urzędzie Gminy zostało zatrudnionych po połączeniu GRN Lelice i GRN Gozdowo 22 pracowników. Na terenie Gminy jako nowego tworu administracyjnego znajdowały się: posterunek MO z siedzibą w Lelicach, Gminna Spółdzielnia "Sch" w Gozdowie z 8 punktami usługowymi i 7 punktami usługowymi w Lelicach oraz z masarnią i piekarnią w Lelicach, filie Kasy Spółdzielczej w Goleszynie, Gozdowie i Lelicach, PGR w Rempinie, filia POM w Lelicach, kółka rolnicze w Gozdowie, Lelicach, Ostrowach, Rempinie i Bonisławiu.

Spojrzenie na Gminę Gozdowo po 27 latach od chwili utworzenia nasuwa spostrzeżenie, że Gmina do chwili obecnej w sposób skuteczny nie uporała się z następstwami faktu, że została utworzona z dwóch byłych gromad. Aspiracje Lelic do odzyskania samodzielności są do dziś żywe. Powtarza się tu historia ożenku Ligowa i Mochowa, Gójska i Szczutowa, jeżeli mówić o najbliższej okolicy. Trzeba jednak powiedzieć, że pod koniec II kadencji Rady Gminy i pod rządami obecnej Rady nastąpiło pewne wyciszenie głosów z rejonu Lelic na temat oderwania się od Gozdowa.

Gmina Gozdowo weszła po roku 1990 w okres samorządności z ogromnymi zaniedbaniami w infrastrukturze technicznej. W 1990 roku w Gminie Gozdowo nie było takiego urządzenia jak wodociąg, a takich gmin w byłym województwie płockim było wówczas pięć. Pierwsza hydrofornia powstała w 1992 roku w Lelicach, a w rok później w Gozdowie. W 1991 zbudowana została w Gozdowie oczyszczalnia ścieków. Do Gminy trafił także w 1997 roku gaz przewodowy. W 1998 roku zakończono rozbudowę Szkoły Podstawowej w Lelicach. Podstawowy problem to jak w każdej gminie rolniczej - budowa dobrych dróg.

Gmina Gozdowo z chwilą upadku kolei, straciła swą szansę na rozwój, ale nowej szansy jeszcze nie znalazła. Bezrobocie jest wysokie i wynosi 17%.

Polityka Rady Gminy idzie jak wszędzie w kierunku zapewnienia dobrych warunków kształcenia dzieci i młodzieży w szkołach podstawowych i gimnazjum i kontynuowania robót w zakresie infrastruktury technicznej.

(red.)



Każda przemiana niesie za sobą koszty
Dariusz Mirecki, przedsiębiorca z Lelic, radny powiatowy:

Zdarza mi się słyszeć o sobie zdania wyrażające zdziwienie, że w tak młodym wieku osiągnąłem już coś w biznesie. Wyjaśnienie jest takie, że zacząłem na początku przemian, jakie się dokonały w naszym kraju. Z perspektywy dziesięciu lat muszę stwierdzić, że było wtedy łatwiej. Obserwowałem wydarzenia rozgrywające się w Polsce i zyskałem przekonanie, że gospodarka pójdzie inną drogą niż okresie PRLu, to znaczy że będzie w dużej mierze prywatna. Jeżeli natomiast idzie o to, dlaczego zacząłem się zajmować sprzedażą paliw płynnych, to chyba zdecydowały o tym zbiegi okoliczności. Zacząłem obserwować okolicę pod kątem tworzenia się stacji benzynowych i stwierdziłem: "dlaczego nie?". Pieniądze na uruchomienie całego przedsięwzięcia pochodziły z zasobów rodzinnych oraz moich własnych, ponieważ wcześniej prowadziłem w Lelicach niewielki sklep. I tak zaczęło się od jednej stacji. Obecnie mam ich trzy: w Lelicach, Grąbcu i w Płocku, chociaż może stacje te nie są zbyt wytworne. Wszystkie wymagają doinwestowania. Tak to już jest, że z pozoru nie widać kosztów, a przecież ciągle się topi pieniądze na podtrzymanie chociażby tego standardu, który już się osiągnęło. Dla porządku dopowiem, że stacja w Płocku nie jest moją własnością. Dzierżawię grunt od płockiego "Aeroklubu", natomiast urządzenia na stacji zakupiłem z własnych środków. Zatrudniam łącznie 16 pracowników. Przeważają ludzie młodzi. Mam takie przekonanie, że nie należy przesadzać z zachowywaniem dystansu między pracodawcą a pracownikiem. Wolę stosunki partnerskie.

Jestem członkiem Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Lelic, które powstało w początkach lat dziewięćdziesiątych. Stowarzyszenie było wyrazem tęsknoty mieszkańców Lelic i okolicznych wsi do oddzielenia się od Gozdowa i utworzenia samodzielnej gminy. W Lelicach była kiedyś Gromadzka Rada Narodowa, a więc istnieje do dziś pamięć o samodzielności. W 1973 roku Lelice straciły samodzielność i weszły w skład Gminy Gozdowo dlatego, że osoby z GRN w Gozdowie były w lepszych układach politycznych w ówczesnym Powiecie Sierpeckim. Po drugie, przez całe lata inwestycje gminne realizowane przez Gminę Gozdowo wyraźnie omijały Lelice, więc zrodziło się poczucie krzywdy. Były to poważne powody, aby przez kilka lat mieszkańcy Lelic burzyli się. W momencie największego nacisku Lelic na Gozdowo, co nastąpiło w połowie lat dziewięćdziesiątych, rozpoczęto w Lelicach budowę nowej szkoły podstawowej. Był wyraźny sukces Stowarzyszenia i wszystkich osób wspierających je. Od dwóch lat jest na szczęście nowy układ we władzach gminnych, Lelice nie są pomijane w inwestycjach i osłabła wola mieszkańców do działań na rzecz oderwania się od Gozdowa. Osobiście oceniam obecny rozwój wypadków jako korzystny. Zdaję sobie sprawę, że utworzenie nowej gminy w Lelicach wiązałoby się z wieloma problemami, a przede wszystkim z utrzymaniem nowego urzędu. Wątpię, czy Lelice naprawdę by zyskały na takim usamodzielnieniu.

Jako radny powiatowy jestem zapraszany na sesje Rady Gminy, ale z uwagi na prowadzenie interesu, nie zawsze mogę się bardzo angażować w sprawy Gminy. Zresztą, mój ojciec jest radnym w Gminie, więc o wszystkich istotnych sprawach jestem na ogół poinformowany. Zanim wziąłem udział w wyborach do Rady Powiatu, nie zajmowałem się działalnością społeczną. Z uwagi na wychowanie, jakie odebrałem w domu, jestem swymi sympatiami po prawej stronie sceny politycznej. W tym, że kandydowałem z listy AWS, nie ma przypadku, chociaż nie byłem w przeszłości związany z "Solidarnością". Kandydując do Rady Powiatu, myślałem o uzyskaniu czegoś dla miejscowego społeczeństwa. Co może dać nam Powiat? Oczywiście, drogi, nasze kochane wiejskie drogi.

Może się wydać dziwne, że w Gminie Gozdowo, której mieszkańcy mają raczej przekonania lewicowe, do Rady Powiatu została wybrana osoba z listy AWSu. Wyjaśnienie tego faktu jest następujące. W Lelicach jest sympatia dla "Solidarności", ponieważ przewodniczący Krzysztof Zywer pochodzi stąd i zachował pamięć o naszej okolicy. Wyraziło się to w jego pomocy przy ogrodzeniu szkoły czy też staraniach o położenie chodnika od kaplicy do szkoły. Nie są to może wielkie pieniądze, ale więź między mieszkańcami Lelic a osobą stąd będącą na stanowisku zostaje dzięki temu podtrzymana.

O ile wiem, to przez jakiś czas funkcjonowało w obiegu społecznym pytanie, czy nie byłoby lepiej, aby Gmina Gozdowo leżała w Powiecie Płockim. Moim zdaniem nie byłoby to dobre rozwiązanie. W Powiecie Płockim bylibyśmy jedną z kilkunastu gmin leżącą gdzieś na peryferiach Powiatu. Tymczasem w Powiecie Sierpeckim jesteśmy partnerem wobec innych gmin jako jedna z sześciu gmin wiejskich i wobec miasta, które nie przytłacza swą wielkością jak Płock. Poza tym w czasach PRLu także byliśmy w Powiecie Sierpeckim, więc pewna tradycja przynależności istnieje.

Mieszkam tu i pracuję, więc zadaję sobie pytanie czy Lelice mają przyszłość? Obserwuję zjawisko, że w ostatnich latach zaczynają w okolicy się budować młodzi ludzie. Są to osoby, które nie żyją z ziemi, tylko dojeżdżają do pracy w Płocku, a niektórzy już nawet do Warszawy. Nasze rolnictwo jest kulawe. Obserwuję, że z wiosek ludzi ubywa, a nawet jeżeli ktoś się nie wyprowadza, to szuka pracy poza rolnictwem. Może powstać także pytanie, czy Sierpc ma przyszłość? Sierpc ma szanse większe niż inne miasteczka leżące dalej od Warszawy, ale między Sierpcem a Warszawą jest wiele miasteczek, które są w podobnej sytuacji. Plusem byłaby trasa S10 przebiegająca koło Sierpca.

Jestem silnie związany ze środowiskiem społecznym Lelic i wczuwam się panujące nastroje. Panuje przygnębienie i strach. Nawet ludzie o przekonaniach prawicowych, którzy się godzą z tym, co jest, stwierdzają, że rezultaty pracy rządu w dziedzinie rolnictwa są mizerne. A co mówić o tych, którzy zawsze byli przeciwni. Wiadomo jednak, że każda przemiana niesie za sobą koszty.

(Wysłuchał i zanotował Zdzisław Dumowski)



To nie jest już ta sama parafia
Ksiądz Stanisław Opolski, proboszcz z Gozdowa:

Przyszedłem do tej parafii z Naruszewa koło Płońska, a 1 września minie cztery lata, jak tutaj pracuję. Ta parafia jest specyficzna. Stwierdzam to na podstawie mojego doświadczenia. W parafii Gozdowo jest dużo zaległości. Trzeba to rozumieć bardzo szeroko. Społeczność parafialną zastałem mocno rozbitą. Podziały było widać gołym okiem. Niepokoił brak obecności parafian w kościele. W parafii liczącej formalnie 3200 osób podczas wszystkich mszy niedzielnych frekwencja była rzędu 200 osób łącznie z dziećmi. Stanąłem wobec zadania przygarnięcia ludzi do Kościoła. Wydaje się to dziwne, że wierni tak dystansowali się wobec Kościoła, choć parafia istnieje od początku XIII wieku. Moje zadanie polegało na tym, aby zjednoczyć wiernych tej parafii. W takich przypadkach konieczne jest najpierw poznać przyczynę takiego stanu rzeczy. Dziś jeszcze nie wiem wszystkiego na pewno, więc zrozumiałe jest, że moja wiedza o tej parafii cztery lata temu była skromna. Owszem, ówczesny biskup płocki uprzedził mnie, że warunki pracy będą trudne. Przychodziłem tutaj z odpowiednim nastawieniem, ale nie sądziłem, że spotkam się z tak dużymi problemami. Mogę powiedzieć, że w sensie duszpasterskim Gozdowo cztery lata temu to była placówka misyjna.

W ciągu tych kilku lat oblicze parafii zmieniło się. Powoli odrabiane są zaniedbania, które tutaj narastały przez całe lata. Pierwsza sprawa to kaplica w Kolczynie. Druga sprawa to plebania. Trzecia sprawa to cmentarz. Czwarta sprawa to sam kościół w Gozdowie.

Sprawa kaplicy w Kolczynie jest bardzo ważna, ponieważ, jak wszystko na to wskazuje, właśnie ona skłóciła wiernych w parafii. W 1985 roku biskup płocki, będąc w parafii na wizytacji, przychylił się do wniosku mieszkańców Kolczyna, wioski oddalonej od Gozdowa o 7 km, aby pobudować tam kaplicę. Decyzja biskupa miała taką postać, że to ksiądz proboszcz będzie budował kaplicę. Przygotowania do budowy kaplicy zajęły pięć lat. W roku 1990 zalano fundamenty i zaczęto wznosić mury na wysokość 2,5-3 metrów. Kiedy w 1993 roku ksiądz kanonik Obojski przeszedł na emeryturę, prace przy kaplicy ustały. Następny proboszcz, ksiądz Tadeusz Domeradzki, skupił się na problemie jedności parafian, więc nie podjął prac w Kolczynie. Kiedy w trzy lata później trafiłem do Gozdowa, najpierw zająłem się remontem plebanii, ponieważ warunki mieszkania tu były wprost fatalne. Wśród wiernych nie było zrozumienia dla moich działań, ale pomógł mi dużo ówczesny wójt Wojciech Kamiński. Następnie zrobiłem spotkanie w Kolczynie, aby ustalić, co dalej z kaplicą. Usłyszałem: trzeba budować. Z wielkim trudem udało się dokończyć budowę murów, położyć dach, wstawić drzwi, położyć posadzkę, ściany w połowie otynkować. Jest w kaplicy światło. Finalizowanie budowy kaplicy wywołało dodatkowe napięcia wśród parafian. Powodu łatwo się domyślić. Wśród wiernych z Gozdowa odżyło przekonanie, że kaplica w Kolczynie jest niepotrzebna, a jej budowa odbywa się ich kosztem, ponieważ mieszkańcy Kolczyna są za biedni, aby zebrać odpowiednie środki. To prawda, że budowa kaplicy trwa za długo, bo już 15 lat. Moje zdanie jest takie, że budowę należy dokończyć, aby nie uległo zniszczeniu to, co zrobiono przede mną. Powiedziałem ludziom: ukończmy budowę na większą chwałę Boga. Przed piętnastu laty zamysł biskupa był następujący: kaplica w Kolczynie miała służyć jako punkt katechetyczny i miejsce mszy dla ludzi starych i chorych. Dzisiaj widać prawdziwy sens tego zamysłu, ponieważ nie sądzę, aby ludziom starym bez samochodów chciało się iść na mszę do Gozdowa 7-10 km. Kaplica w Kolczynie gromadzi okolicznych ludzi co niedziela i stwarza więź między nimi.

Równolegle z budową kaplicy podjąłem starania o rozbudowę cmentarza parafialnego. W momencie mojego przybycia do Gozdowa, na starym cmentarzu zabrakło miejsca na nowe pochówki. Dzięki życzliwości wójta Kamińskiego udało się dokupić kawałek ziemi. Aby powiększyć cmentarz, należało rozebrać stary kamienny parkan. To było duże przedsięwzięcie organizacyjne i tutaj spotkałem się z pomocą ze strony parafian. Następny krok to nowe ogrodzenie. Przęsła ogrodzeniowe wykonał dla nas Zespół Szkół nr 1 w Sierpcu, dokładnie 79 elementów. W tym roku do Wszystkich Świętych zakończymy prace nad ogrodzeniem.

Największym moim problemem jest stan kościoła parafialnego. Jest to kościół neogotycki budowany w latach 1898-1908, ufundowany przez państwa Florentynę i Mariana Kuskowskich, którzy pochodzili z tych okolic, konkretnie z Kuskowa. Obydwoje zmarli w 1901 roku i nikt nie wie, gdzie są pochowani. W Rosji dorobili się majątku i ufundowali trzy kościoły: m.in. Święty Krzyż w Warszawie i szkołę w Kowalewie-Skorupkach. Dziś kościół w Gozdowie, na który Kuskowscy wyłożyli 28 tysięcy rubli w złocie, nadaje się do gruntownego remontu. Kościół jest spękany od góry do dołu, głównie między wieżą a nawą główną kościoła. Wszystko wskazuje na to, że 46-metrowa wieża pod wpływem wiatrów zachodnich pracuje mocniej niż nawa. Słaba jest też jakość cegły użytej do budowy kościoła. Co więcej teren, na którym zbudowano kościół, jest podmokły. Do tego dochodzą drgania wywołane ruchem pojazdów. To prawie wszystko tłumaczy. Co można zrobić dla ratowania kościoła? Moim zdaniem bardzo by pomogła zmiana pokrycia dachowego. Część więźby dachowej jest spróchniała. Wichura z 1 lutego tego roku uszkodziła dach i to jest dodatkowy argument za rozpoczęciem remontu. Jednakże błędem byłoby pokrywanie dachu ciężką dachówką, czyli odtwarzanie stanu obecnego. Moim zdaniem pokrycie dachu nad nawą główną blachą miedzianą jako lżejszą niż gliniana dachówka powstrzymałoby pękanie murów kościoła, gdyż zmniejszyłby się nacisk poszycia dachowego. Blachę miedzianą, bale i deski zakupiłem. Fundacja Ochrony Zabytków sporządziła odpowiednią ekspertyzę, z której wynika, że nacisk 1 mkw. dachówki jest rzędu 80 kg, a przy 440 mkw powierzchni daje ponad 32 tony. Natomiast blacha miedziana daje nacisk rzędu 6 kg na metr kwadratowy. Na takie rozwiązanie nie mam jeszcze wyraźnej zgody konserwatora zabytków z Płocka. Remont kościoła to ogromne pieniądze i ani parafii, ani gminy nie stać na to. Sytuacja jednak jest tego rodzaju, że jestem zdany wyłącznie na samych parafian. Mieszkańcy Gozdowa okazują coraz większe zrozumienie dla moich działań. To już nie jest ta sama parafia. Mogę powiedzieć, że pozyskałem zaufanie miejscowych ludzi.

Osobnym problemem, z jakim mam do czynienia, to problem wsi Rempin, wsi popegeerowskiej. Większość ludzi w tej wsi nie ma pracy. Są to ludzie zagubieni. Mało związani z Kościołem. Zdaję sobie sprawę, że ludzie ci mają poczucie beznadziei. Zapytuję sam siebie: jak pomóc tym ludziom, których jest z osiemset, a może więcej? Za tych ludzi całe ich życie ktoś inny myślał. Oni nie są przyzwyczajeni do brania odpowiedzialności za własne życie. Uważają, że jak nie państwo to gmina powinna się o nich troszczyć. Myślę, że jest sprawą wyższych władz, aby jednak tym ludziom zorganizować pracę.

Wioski na terenie parafii są biedne i postępuje proces wyludniania się wsi. Część osób dojeżdża do Płocka do pracy w "Coteksie", cześć pracuje w Petro, część w "Mostostalu". Ci z "Mostostalu" już są zwalniani. Jest grupa osób zaradnych, którym się dobrze powodzi, ale duża rzesza parafian to ludzie biedni. Gozdowo rozbudowało się, ponieważ wielkie nadzieje były związane z koleją. Po likwidacji kolei zapewniono transport autobusowy. Teraz ten transport jest ograniczany i dojazd do Płocka jest utrudniony.

Ta trudna sytuacja materialna parafian sprawia, że zwracają się ku Kościołowi. Kościół budzi nadzieję. Kościół zawsze podtrzymuje życie. Zastanawiam się, czy w przypadku postępującej biedy nie będę musiał otworzyć w Gozdowie placówki "Caritasu"?

Naszą nadzieją są dzieci i młodzież. Trzeba zadbać o ich kształcenie i w tym zakresie widać troskę władz Gminy.

Moje zdanie o Gozdowie jest obecnie bardzo dobre. Są problemy, ale nie wolno się załamywać. Nic się samo nie zrobi. Wszystko trzeba wypracować. Taka jest widać moja misja w Gozdowie.

(Wysłuchał i zanotował Zdzisław Dumowski)



Dariusz Kalkowski, wójt Gminy Gozdowo,
odpowiada na pytania Małgorzaty Kolczyńskiej

- Z wykształcenia jest Pan nauczycielem. Był Pan dyrektorem Szkoły Podstawowej w Gozdowie. Co skłoniło Pana do tego, aby ubiegać się o stanowisko wójta Gminy Gozdowo?

- Sam nie wiem. To chyba radni na mnie wpłynęli, gdyż zauważyli w kierowanej przeze mnie Szkole wiele innowacji. Zaproponowano mi to stanowisko, a że nie boję się nowych wyzwań, jestem tu i staram się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki.

- Jak Pan wyobrażał sobie pracę na stanowisku wójta?

- Były to nie tylko moje plany, ale przede wszystkim plany Rady Gminy, które są kontynuacją dotychczasowej polityki prowadzonej od 1990 roku. Gmina Gozdowo jest w 70% zwodociągowana, a obecnie realizujemy budowę wodociągów w Zbójnie, Kuniewie, Łysakowie, Ostrowach i Kolczynie. Modernizujemy drogi gminne i powiatowe i wyposażamy je w nawierzchnię bitumiczną. Problemem jest oczyszczalnia ścieków oddana do użytku w 1992 roku. Moim zdaniem ta mała, często psująca się kontenerowa oczyszczalnia nie spełnia standardów i norm sanitarnych. W przyszłym roku czeka nas remont oczyszczalni, po którego przeprowadzeniu obecna oczyszczalnia po prostu zniknie. Wiąże się to z dużymi kosztami, ale są one naprawdę niezbędne.

Rada Gminy Gozdowo III kadencji kontynuuje politykę szczególnej troski o obiekty oświatowe na terenie Gminy. Kontynuujemy prace modernizacyjne w Szkole Podstawowej w Lelicach. Drugi rok budujemy halę sportową w Gozdowie. Obecnie jesteśmy przed przetargiem na roboty wykończeniowe. Otrzymaliśmy z MENu gimbusa dzięki poparciu Ewy Adasiewicz, dyrektor płockiej Delegatury Mazowieckiego Kuratorium Oświaty. Dzięki poparciu radnego Sejmiku Mazowieckiego, Krzysztofa Zywera, oraz wicemarszałka Sejmiku, Henryka Kisielewskiego, uzyskaliśmy sporą kwotę na poprawę stanu bezpieczeństwa w Lelicach. Pieniędzy starczyło na pasy spowalniające i budowę chodników. Dodam, że także nasza Gmina jest objęta ministerialnym programem: "Internet w każdym gimnazjum." Ruszyliśmy sprawę wywózki i neutralizacji śmieci, a także sprawę melioracji.

Przejęliśmy służbę zdrowia w stanie ogromnego zaniedbania. Budynki przychodni nadają się do remontu. Prace remontowe przeprowadzamy wyłącznie w oparciu o nasz gminny budżet.

- Jakie są Pana zdaniem cechy dobrego wójta?

- Uważa, że musi mieć dużo inicjatywy, pomysłów, werwy, kreatywności. Wójt musi być wspomagany przez Zarząd Gminy i samą Radę. W tym szczególna rola przypada przewodniczącemu Rady Gminy Gozdowo, który wszędzie jeździ ze mną tam, gdzie trzeba załatwiać środki dla Gminy. Musi być pełne zrozumienie między przewodniczącym Rady Gminy i wójtem i wtedy można oczekiwać efektów.

- Jak wygląda nasza Gmina na tle gmin z innych regionów?

- Rozwój gminy zależy od finansów. Brak dostatecznych środków to nie tylko nasz problem. Musze jednak powiedzieć, że Gozdowo nie należy do bardzo biednych gmin. Widać u nas rozwój infrastruktury technicznej i społecznej.

- W jaki sposób wygląda promocja Gminy Gozdowo?

- Utrzymujemy kontakt z "Tygodnikiem Płockim" i "Gazetą Wyborczą". Wydajemy także raz na kwartał biuletyn wewnętrzny. Promocja to organizowanie tegorocznych dożynek powiatowych, to wspomaganie klubu sportowego w Lelicach, który zajął już parokrotnie pierwsze miejsce w kraju.

- Co Gmina Gozdowo ma do zaoferowania inwestorom?

- Przede wszystkim oferujemy bazy popegeerowskie. Nasz teren jest uzbrojony. Mamy gaz przewodowy i telefonię.

- Mamy wejść do Unii Europejskiej. Z tej perspektywy jak Pan ocenia stan przygotowań rolnictwa w Gminie Gozdowo?

- Rozmawiam z rolnikami i wiem, że są zszokowani tempem zmian. Nasze rolnictwo jest rozdrobnione. Moim zdaniem, przetrwają tylko duże i silne gospodarstwa. Rolnictwo potrzebuje dotacji państwowych, a ponieważ tych dotacji brak, więc trudno mówić o rozwoju rolnictwa w naszej Gminie. Jednak trzeba powiedzieć, że proces zmian postępuje pod naciskiem czynników zewnętrznych. Rolnicy stopniowo porzucają gospodarkę jako zajęcie mało dochodowe i szukają pracy w zakładach rzemieślniczych i przemysłowych na terenie Gminy i poza Gminą. Przyznaję, że bezrobocie u nas jest wysokie.

- Plany na przyszłość?

- Dokończenie inwestycji już rozpoczętych, a jest ich bardzo dużo. Aby tylko starczyło pieniędzy i czasu.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Małgorzata Kolczyńska