3/2000
JAM JEST POLSKI DWÓR

Dworek w Wymyślinie k. Sierpca - widok od strony południowej. (stan z 1939 r.)
Niewiele ostało się w okolicy Sierpca, budynków o których można powiedzieć, że są przykładem budownictwa mieszkalnego, tutejszego ziemiaństwa. Na naszych oczach dokonywało się dzieło dewastacji i zniszczenia dowodów kultury materialnej, pochodzącej z wcześniejszych wieków. Ówczesne elity społeczne, właściciele ziemscy, inteligencja mająca swoje korzenie na wsi, zamieszkiwały w godnych swojej pozycji, warunkach. W czasach współczesnych, na przestrzeni pięćdziesięciu ostatnich lat, zniknęły z powierzchni ziemi dwory i pałace. Dyktatura proletariatu udzielała cichej akceptacji temu co się działo. W sierpeckim powiecie dzisiaj można na palcach jednej ręki policzyć takie obiekty, które istnieją i mają się dobrze, lecz na pewno tylko jeden jest własnością prywatną. Do tego jego stan techniczny, elewacje, wyposażenie wnętrz oraz utrzymanie otoczenia jest na wyśmienitym poziomie. Mowa o dworze w Wymyślinie (między Sierpcem a Kwaśnem).

Oto jego historia.

Edmund Gajzler, powiatowy lekarz w Sierpcu w 1900 roku zakupił dwa sąsiadujące ze sobą chłopskie gospodarstwa rolne, położone w miejscowości Wymyślin. Powierzchnia tej ziemskiej posiadłości, była na tyle mała, że jej nie rozparcelowano na mocy reformy rolnej po drugiej wojnie światowej. Pan Edmund Gajzler zmarł w 1910 roku. Jedna z jego córek, Maria, wyszła za mąż za Wacława Gurbskiego, rejenta jak się wtedy mówiło, czyli notariusza.

W latach 1927-28 w obszernym parku , Wacław Gurbski pobudował okazały dom, utrzymany w starym tradycyjnym polskim stylu . Dwór. Mieszkańcy sąsiednich wiosek mówili nawet pałac. Budowniczym był architekt Godlewski, po którym w Sierpcu i okolicy zostało więcej budowli.

Domostwo liczyło około 400 metrów kwadratowych powierzchni, częściowo podpiwniczone z tradycyjnym krzyżowym układem więźby dachowej, kryty dachówką. Ogrzewanie stanowiły tradycyjne piece kaflowe. Urządzenia sanitarne zainstalowano w chwili budowy, dom był wyposażony w bieżącą wodę, pompowaną ręcznie z istniejącej do dziś głębokiej studni. Tłoczono ją do zbiornika na strychu, skąd samoczynnie spływała do kranów w kuchni i w łazienkach. Oświetlenie elektryczne zasilał prąd wytwarzany w pobliskim młynie wodnym na Skrwie. Grunty należące do dworu Wymyślin dotykały brzegu rzeki a wyspa, znajdująca się na środku nurtu, naprzeciw młyna raz bywała własnością Gurbskich a raz młynarzy Borowskich. A czasami w ogóle jej nie było, bo wezbrane wody rzeki zalewały wszystko. Na tej wyspie, jeszcze w latach sześćdziesiątych, odbywały się zabawy publiczne, tak zwane majówki. Wchodziło się na wyspę po kładce istniejącej od strony lewego brzegu rzeki. Wielu Sierpczan to jeszcze pamięta.

Posadzono w parku aleję lipową długości blisko 200 metrów, której przedłużeniem były dwa rzędy orzechów włoskich. Ta aleja to dziś w Sierpcu jedyny tego typu zabytek przyrody prawem chroniony. W parku obok dworu jest kilka ciekawych okazów drzew, na przykład potężny buk czerwony.

Po agresji Niemiec na Polskę, właścicieli wysiedlono 2 grudnia 1940 roku i poprzez obóz w Działdowie, trafili do Krościenka koło Szczawnicy. Dwór został zajęty przez Niemców i mieszkał w nim sierpecki landrat, czyli starosta. Niemcy przebudowali dom. Zmieniono wewnętrzny układ pomieszczeń, wbudowano kominek, w holu głównego wejścia od strony północnej, drugi w salonie obok pobudował dzisiejszy właściciel. Elewacje uległy przeróbkom, dachowe okna powiększono na facjaty a wejście główne otrzymało sień, kosztem likwidacji bardzo harmonijnych i typowo polskich, kolumn. Niemieckie przeróbki były raczej tandetne i niedbałe. O charakterze tamtych użytkowników dworu niech świadczy fakt iż znakomity, markowy, koncertowy fortepian państwa Gurbskich, landrat zamienił na chłopskie sanki. Trochę zniemczono całą bryłę gmachu, zacierając jego architektoniczną polskość.

W pobliżu, przy rozwidleniu szosy do młyna i do Kwaśna w lesie, był obóz pracy. Więźniami tego obozu byli obywatele różnych krajów a w końcowej fazie wojny, także Włosi, kiedy przestali być sojusznikami Niemiec. Stała tam tablica z napisem "POLAKOM, ŻYDOM I PSOM WSTĘP WZBRONIONY".

W 1945 roku z radzieckiego kukuruźnika, ręcznie zrzucono na dwór dwie lub trzy nieduże bomby. Uszkodziły dach i sufit. Rosjanie na krótko zajęli posesję i wtedy uległa ona znacznemu zniszczeniu a zwłaszcza rozgrabiono wyposażenie wnętrza. Po wojnie do dworu należały już tylko 22 hektary ziemi w tym park liczący 12 hektarów. Wcześniejszą większą powierzchnię gruntów rolnych , rozsprzedano. Dzięki temu parcelacja nie dosięgnęła majątku. Lecz była to nadal duża posiadłość i podlegała "rozkułaczaniu". Przez dwór, ograbiony i zniszczony, przewijała się masa ludzi, głównie ziemnian wydziedziczonych ze swoich posiadłości, na przykład właścicielka pobliskiego Miłobędzyna, pani Bukowska, której dwaj synowie zginęli w Katyniu. Ich nazwiska są wyryte na pamiątkowym kamieniu w Sierpcu przy ulicy Jana Pawła. Również spokrewnieni Ożarowscy, dziedzice z Borkowa Kościelnego. Także wielu znajomych z Warszawy i dalszych okolic, znajdowało tutaj chwilowe schronienie. Tymczasem brakowało pieniędzy na remonty, właścicielom dokuczały rygorystycznie ściągane z każdego hektara użytków rolnych, obowiązkowe dostawy, wysokie podatki i inne ciężary na rzecz skarbu państwa. Sprzedano resztę gruntów ornych, zostawiając tylko siedlisko i park. Tymczasem dwór niszczał. Właściciele wyprowadzili się do Warszawy, posesję od Marii Ożarowskiej kupił dzisiejszy użytkownik w 1987 roku.

Jolanta i Wiesław Boczkowscy, nabywcy dworu w Wymyślinie, przystąpili do remontu budynku, porządkowania parku, budowy ogrodzenia. Ogrom prac do wykonania wymagał znacznych nakładów finansowych, osobistego zaangażowania w wykonawstwo, wielkiego wysiłku fizycznego, opracowania pewnej koncepcji i woli jej realizacji, dużego uporu i wielu wyrzeczeń. Wydatną pomocą finansową wspierał ich brat mieszkający w Stanach Zjednoczonych. Czasy dla budownictwa nie były lekkie. Koniec lat osiemdziesiątych to jeszcze ubóstwo materiałów budowlanych i wykończeniowych, ograniczone możliwości ich zakupu, braki na rynku, drożyzna i rozdzielniki. Dzisiaj chyba już wiele osób nie ma pojęcia co to był rozdzielnik. Teraz dostawca przywiezie zamówiony towar na miejsce i jeszcze rywalizuje z innym dostawcą o kupującego, licytując się ceną, jakością towaru, terminowością dostaw i warunkami płatności. Wtedy niczego nie dało się kupić, wszystko trzeba było "załatwić"! Tymczasem remont domku jednorodzinnego o powierzchni użytkowej 400 metrów i urządzanie ogródka wielkości 12 hektarów to zadanie nawet dla dużych przedsiębiorstw państwowych, niewyobrażalnie trudne, wręcz niemożliwe. Przykładem mogą być inne dwory użytkowane przez szkoły, państwowe gospodarstwa rolne, lub inne podmioty, które właśnie wtedy dogorywały w agonii architektonicznej egzystencji. W Dziembakowie dwór Umińskich, stracił dach, drzwi, okna, futryny i podłogi, poszły na opal. W Warzynie, modernistyczny pałacyk Łempickich, zamienił się w pagórek gruzu, porośnięty pokrzywami i krzakami wśród których jeszcze dziś można znaleźć zejście po schodkach do niezupełnie zarwanych piwnic. W sąsiednim Miłobędzynie w tym czasie okna dworu Bukowskich zabito dechami. W Rościszewie, gdzie bywał Fryderyk Chopin w dworze i oficynach dających siedzibę biurom gminnej spółdzielni, bankowi spółdzielczemu i przedszkolu, agonia przebiega znacznie wolniej, lecz także wydaje się nieuchronna. Gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść.

Elewacja płn. - 1939 r.

Tymczasem w Wymyślinie państwo Boczkowscy remontują swój polski dwór. Zmieniono część więźby dachowej, wymieniając nadwyrężone belki na nowe, poszycie wykonano z blachy miedzianej. Kiedy już przestało lać się na głowę i po murach, można było wziąć się za wnętrza. Uzupełniono brakujące tynki, wymieniono lub odtworzono stolarkę drzwiową i okienną. Założono parkiety, kafelki w trzech łazienkach i kuchni, wymieniono rury, krany, umywalki i sedesy. Naprawiono instalację elektryczną łącznic z założeniem domofonu przy odległej o siedemdziesiąt metrów, bramie wjazdowej, która zresztą wczetam nie istniała i najpierw trzeba ją było wybudować z całym frontowym, okazałym ogrodzeniem z czerwonej cegły i stalowych prętów. Do tego trawniki, alejki, ścieżki i podjazdy, nasadzenia krzewów, drzew i bylin.

Dziś dwór wygląda jak z bajki.

Najbardziej wymagający fachowiec - malkontent, nie miałby się do czego przyczepić. Dopracowane są wszelkie detale architektoniczne a ograniczona oferta materiałów budowlanych sprzed dziesięciu, dwunastu lat, sprawia, także dzięki starannemu wykonawstwu, że wszystko ze sobą współgra, tworząc lekko przypatynowaną atmosferę dostojnej starej zasiedziałej budowli, świadomej swoich walorów, historii, i ludzi, którzy tutaj bytowali. Wyposażenie wnętrza jest do końca przemyślane, nieprzypadkowe. Wiele starych mebli, dobrych obrazów oprawionych w ramy też jakby z jednej kolekcji, pamiątek rodzinnych i bibelotów trzymanych za szkłem starych kredensów, przydaje urokliwej aurze kolorytu i zaskakujących swą troską o zachowanie wierności epoce, akcentów. Współczesne bogactwo materiałów i technik budowlanych, pewnie zaszkodziłoby wizerunkowi starego polskiego dworu. Jest jeszcze jakiś klimat specyficzny, może zwiera się to zapachu pasty do podłogi albo kwiatów przyniesionych z ogrodu, czy suszących się ziół. Także widok z okien w daleką perspektywę parku, miejscami pozostawionego samemu sobie, zdziczałemu nawet, sprawia poczucie kontaktu z inną, nostalgiczną ale lepszą rzeczywistością.

O historii ludzi związanych z tym dworem, ich losach i przeżyciach na przestrzeni sześćdziesięciu lat, należałoby napisać osobną opowieść. Przewijają się tu znane sierpeckie nazwiska Ossowskich, Radomyskich, Ożarowskich. Spróbujemy przedstawić ich dzieje w następnych numerach naszego magazynu.

Ryszard Suty