3/2000
Sierpeccy Armani, czyli Aleksandra i Marek Królowie

Praktycznie zaczynali od zera. Marek był krojczym w SP "Jedność", Aleksandra nauczycielką. Zarabiali grosze. Byli młodymi ludźmi bez szans na zdobycie mieszkania, lepszą przyszłość. Dziś należący do nich "Melton" odgrywa znaczącą rolę na lokalnym, rynku odzieżowym. Ilu z nas nosi garnitury uszyte przez sierpeckiego Armaniego?

"Melton" - widok od ulicy Jaśminowej (zdj. Z. Dumowski)

Zaczęło się dwanaście lat temu. Marek Król wspomina, że po prostu chciał sobie dorobić i nawiązał kontakt z osobą szyjącą torby. "Uległem namowie tego pana, aby zaryzykować i otworzyć własny interes, w którym pracowałoby się po godzinach. Taki był nasz start. Żona zrezygnowała z pracy w szkole, ponieważ ktoś musiał się zająć rachunkami. Naszą działalność najpierw prowadziliśmy w Susku, zatrudniając chałupniczki."

W pierwszym etapie zajmowali się szyciem spodni. Pomysł na produkcję garniturów zrodził się później. Ponieważ interes się szybko rozkręcał, postanowili przenieść się do Sierpca. Najpierw kupili działkę 18arową przy Powstańców i rozpoczęli budowę zakładu w jego obecnym kształcie. "Ci, którzy patrzą na nas dzisiaj - wyjaśnia Aleksandra Król - zauważają jedynie stan naszego posiadania. Natomiast jedynie my wiemy, ile to nas kosztowało wyrzeczeń. Dziś może to zabrzmi dziwnie, ale moje zarobki jako nauczycielki uzupełniały koszty opłacenia świadczeń pracowników." Start był trudny, ponieważ Królowie byli niewiarygodni dla banków, nie posiadali zastawu, więc nie mogli liczyć na kredyty. Uciążliwy był także dla nich brak znajomości w Sierpcu.

"Melton" to nie tylko projektowanie i szycie garniturów, ale także ich dystrybucja. Firma ma stoiska w Łodzi i w Płocku, gdzie prowadzi się sprzedaż po cenach hurtowych i detalicznych. W Sierpcu do Królów należy sklep ALMA przy Narutowicza. Od samego początku działalności prowadzili działalność akwizycyjną. Mimo pokus, aby prowadzić handel z Rosją, pozostali przy rynku wewnętrznym, który jest wymagający, jeżeli idzie o jakość. Dziś widać, że to była trafna decyzja. Wobec kryzysu rosyjskiego wiele polskich firm odzieżowych nastawionych na Wschód popadło w poważne kłopoty.

Dzisiaj w "Meltonie" pracuje" prawie 80 osób na dwie zmiany. Średnia płaca oscyluje wokół 900 zł.

"Melton" nie ma jak dotąd technologa i dlatego Marek Król wykonuje osobiście wszystkie prace związane z przygotowaniem produkcji. "Zakupiłem komputerowy system przygotowania produkcji i w tym systemie pracuję: projektuję, rysuję i koryguję sporządzone formy." Jeżeli idzie o inspiracje do nowych wzorów ubrań, to Marek Król czerpie je przede wszystkim... z rozmów z odbiorcami, a następnej kolejności z pokazów mody i czasopism zachodnich. Wrażliwość na uwagi klientów to podstawowa zasada w jego pracy projektanta. Aleksandra Król przypomina, że corocznie jeździli na Targi Mody do Poznania i do Łodzi na "Interfashion", ale "społeczeństwo zawsze odbiera modę po swojemu. Kiedy zasugerowaliśmy się pewnymi wzorami i wyprodukowaliśmy coś podobnego do obejrzanych rzeczy na Targach, to tu na miejscu moda ta była zaakceptowana dopiero rok później, więc sami wpadliśmy w dołek. Naprodukowaliśmy i mieliśmy kłopoty ze zbytem. Postanowiliśmy więc być w tych kwestiach ostrożniejsi i bardziej wyczuleni na gust naszych odbiorców. Słowem: nie należy trendów mody chwytać na żywo." Państwo Królowie mają świadomość, dla kogo produkują. Nie mogą dyktować mody na lokalnym rynku, ale czy to znaczy, że tej mody nie kreują?

Hala produkcyjna

Intuicja podpowiada im, że wystawianie się na Targach wcale nie zwiększa szans na dodatkową sprzedaż produkcji, ale z całą pewnością stwarza dodatkowe koszty, co ostatecznie musi odbić się na cenie towaru. A wyższa cena to od razu problemy ze sprzedażą. W ten sposób koło się zamyka.

Prowadzenie własnego przedsiębiorstwa rodzi zupełnie nowe doświadczenia. Okazuje się, że nie wolno wchodzić w zbyt bliskie relacje z odbiorcami towaru. Trzeba zachowywać dystans i pilnować wykonywania umowy przez druga stronę. W praktyce można być elastycznym i wymieniać towar w sezonie. Trudniej jest, kiedy odbiorca usiłuje zwrócić towar po sezonie i zarazem stawia warunek, że inaczej nie zapłaci.

Mieli dwie poważne wpadki finansowe, których skutki odczuwają do dziś. Robili usługę krawiecką dla firmy holenderskiej. Za partię towaru nie otrzymali zapłaty. Sąd przyznał im rację Próbowali poprzez komornika wyegzekwować swe duże należności, ale bez powodzenia. Przedstawicielka firmy wobec "Meltonu" była niewypłacalna, ale w chwili aresztowania stać ją było na kaucję i wyjazd z Polski. To zdarzenie pokazuje, że nie można w polskich warunkach prawnych ubezpieczyć kontraktu. Druga wpadka była związana z głośnym pożarem w płockim "Taygerze". Stoisko "Meltonu" spłonęło i mimo ubezpieczenia do tej pory są problemy z uzyskaniem odszkodowania w pełnej wysokości. Po dwóch latach przygotowań spór sądowy dopiero się rozpoczyna. Trudno powiedzieć, kiedy proces się zakończy i z jakim wynikiem. "Dla nas - mówi Marek Król- trudny do przyjęcia jest fakt, że cały system prawny w państwie jest przeciwko nam i taka jest perspektywa na przyszłość." Niemniej jednak klaruje się grono osób, którym można zaufać.

Myśl każdego przedsiębiorcy musi się bez przerwy obracać wokół problemu inwestycji. Zdolność do inwestowania to miara zdolności do rozwoju firmy. "Inwestując - wspomina Aleksandra Król - staraliśmy się wykorzystać możliwości, jakie stwarzał Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Udało się nam uzyskać pewne środki na stworzenie kilku dodatkowych stanowisk pracy. Najważniejsze dla nas było to, że zakupiliśmy system komputerowy do przygotowania produkcji. Zakupienie przez nas tak drogiego sprzętu "w normalnym trybie", czyli z zysków firmy, nie byłoby możliwe."

Dla firmy trudna była wiosna tego roku, ponieważ handel zupełnie zamarł. Ponieważ szła produkcja przy pełnej załodze, siłą rzeczy wytworzyła się sytuacja kryzysowa. Zadłużenie było nieuniknione. Może jesień będzie lepsza. "Boimy się - wyznaje Marek Król - zniesionego cła na ubrania z Turcji. Widzimy na przykładzie rynku łódzkiego, co się dzieje. Obserwujemy dosłowny zalew odzieży tureckiej w stylu młodzieżowym. Wszystko bez kwitów. Na naszą odzież mamy 22% VAT, więc od razu jesteśmy niekonkurencyjni. W naszym przypadku na cenę ubrania wpływa nie tyle nasza marża ile podatek VAT." Ostatnio odbyte szkolenie na temat pomocy oferowanej przez Unię Europejską uświadomiło im, że nie mają co liczyć na uzyskanie takiej pomocy. Pomoc unijna będzie skierowana do gigantów typu "Petrochemia".

Trudności w sprzedaży produkcji na rynku wewnętrznym skłaniają do myślenia o eksporcie. Kusi handel z Litwą, ale nierozwiązany jest problem zabezpieczenia transakcji. Trzeciej poważnej wpadki firma mogłaby nie przeżyć. Można szyć marynarki dla sieci marketów, ale umowy są niekorzystne. Wymusza się na producentach ceny promocyjne, ale liczba promocji zależy wyłącznie od kierownictwa marketów. Przy mnożeniu liczby promocji traci producent. "Trudno nam spoglądać w przyszłość bez lęku - mówi Aleksandra Król. Widzimy zagrożenia związane ze zniesieniem cła w handlu z Turcją, a jest to przedsmak tego, co będzie po wejściu Polski do Unii. Nie chcemy się uwsteczniać i nie chcemy tracić tego, już zdobyliśmy. Chcielibyśmy inwestować, a tym samym podnosić jakość naszych wyrobów. Myślimy o powiększeniu hali produkcyjnej i zwiększeniu zatrudnienia".

Dziesięć lat kapitalizmu daje w efekcie rozwarstwienie społeczeństwa pod względem zamożności i kształtowanie nowego myślenia o zakupach rzeczy trwałego użytku. Ludzie kupują ubrania albo bardzo tanie, albo bardzo drogie. Jest tak, że wysoka cena w oczach klienta staje się symbolem jakości ubrania. Klientami "Meltonu" są także okoliczni biznesmeni, a z kręgów warszawskich - między innymi poseł Jarosław Kaczyński. Królowie myślą o wybudowaniu przy zakładzie produkcyjnym salonu sprzedaży dla klientów, ponieważ w dzisiejszych czasach taki standard narzuca rynek.

Czego państwo Królowie oczekiwaliby od władz miejskich? Poprawienia drogi dojazdowej do zakładu na Jaśminowej. Deklarują ze swojej strony udział w inwestycji. Warto pomóc Królom, ponieważ mimo trudności utrzymują firmę w dobrej kondycji, bez długów wobec instytucji, choć ciągle są narażeni na nieuczciwość kontrahentów.

Czyż miasto nie powinno zadbać o "Melton", o naszych Armanich?

Zdzisław Dumowski