2/2001
HOLOCAUST, POLSKI ANTYSEMITYZM I BIZNES

(1) Leon Gongoła, jeden z kilkudziesięciu Żydów sierpeckich, którzy uniknęli zagłady w czasach Holocaustu, napisał w swoich wspomnieniach: "W czasie mojej ucieczki z warszawskiego getta w 1942 roku ukrywali mnie i żywili przez 6 tygodni polscy chłopi. Przez dwa dni byłem ścigany przez niemiecki patrol pod wsią Kępa Kikowska między Legionowem a Narwią. Polscy wieśniacy ryzykowali życiem swoim i rodzin, gdy mnie pomagali i chronili (...). W Borkowie Wielkim w latach 1941-1945 ukrywało się 4 Żydów przez polskich chłopów uratowanych. Cl chłopi (...) w przypadku, gdyby Niemcy Żydów odkryli, byliby rozstrzelani i ich rodziny (...). Jestem wdzięczny Polakom i uważam się za przyjaciela polskiego narodu ("Polen". Monatschrift. Nr 7 203 z 1971r.).Relacji podobnych do wspomnień Gongoły opublikowano po wojnie w Polsce, USA, Izraelu - setki. Ukazały się również relacje w innej tonacji - przypominające fakty wydawania Niemcom ukrywających się Żydów (często łącznie z ich polskimi opiekunami) przez Polaków "sznalcowników".

Macewa z sierpeckiego kirkuta
na osiedlu Jagiełły

Udział polskich granatowych policjantów w akcjach eksterminacyjnych, przypadki mordowania ukrywających się w lasach zbiegów przez "narodowych" partyzantów - walczących równie zaciekle jak z Niemcami z "żydokomuną" zdarzały się - ale nie one dominowały w stosunkach polsko - żydowskich w czasie okupacji.

Po trzydziestu latach od ukazania się tekstu Leona Gongoły i sześćdziesięciu od Holocaustu, w czołowym polskim tygodniku opiniotwórczym, czytamy w artykule izraelskiego profesora, Walerego Amiela: "Drzewka (zasadzone w Alei Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata w Yad Vachem, dla upamiętnienia osób niosących w czasie wojny pomoc Żydom - J.B.) i kilka karabinów AK dla walczącego getta nie bilansują mordów l prześladowań, jakich doznawali Żydzi z polskich rąk w czasie wojny (...). Polacy nie mają oczywiście monopolu na antysemityzm. Znalazł on tu jednak żyźniejszy grunt niż gdzie indziej i przetrwał znacznie lepiej" ("Prawda lustra", "Wprost nr 5 z 4 lutego 2001r ).

(2). Tak jak wspomnienia Leona Gongoły można uznać za typowe dla relacji uszłych przed zagładą dorosłych Żydów polskich, tak artykuł Walerego Aniela jest typowy dla problematyki stosunków polsko - żydowskich w latach wojny zawartej w artykułach i książkach pisanych w Izraelu i Stanach Zjednoczonych przez dzieci i wnuków Żydów polskich pokolenia Leona Gongoły. Przytoczone słowa Amilela doskonale puentują także obraz Polaków l stosunków polsko-żydowskich, jaki wyłania się z książki amerykańskiego historyka polskiego pochodzenia Jana Tomasza Grossa pt. "Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka". Nieduża książka Grossa poświęcona jest okrutnemu mordowi dokonanemu na Żydach przez Polaków 10 lipca 1941r. miasteczku Jedwabne w pow. łomżyńskim - ale nie tylko (o czym niżej). Łączy dobrą polszczyzną, budzącą zaufanie czytelnika ścisłość dokumentalną /mnóstwo przypisów l cytowania źródeł) z emocjonalnym zaangażowaniem autora l beletrystyczną obrazowością. Wyeksponowane są wydarzenia świadczące o krańcowym zezwierzęceniu oprawców, takie, jak wrzucanie widłami w żarzące się popielisko po stodole ze spalonymi Żydami małych dzieci powiązanych w pęczki jak upolowane zające lub bażanty czy też zabawę wyrostków grających w piłkę nożną odciętą siekierą główką ślicznej dziewczyny. Siłę wyrazu przedstawianych wydarzeń wzmacnia kilkakrotne powtarzanie opisu ekstremalnych wydarzeń ze stopniowaniem napięcia. Wszystko to prawdziwe lub co najmniej bardzo prawdopodobne, tyle że wyłuskanie zbrodni z kontekstu historycznego, drobne podbarwienia, wyeksponowanie lub przesunięcie na margines określonych faktów lub relacji, wysunięcie na pierwszy plan konfabulacji (opowieści dzieci czy wnuczków świadków wydarzeń) przed relacją świadków, zmienia straszną prawdę w zmitologizowany fałszywy obraz rzeczywistości. Autor wie i relacjonuje, że Niemcy przystąpili do totalnego mordowania Żydów na zajmowanych terenach natychmiast po wybu chu wojny niemiecko - radzieckiej (22 czerwca 1941r.), zachęcając Polaków do uczestnictwa w mordach. Wie i relacjonuje, że przygotowanie i zakres mordu w Jedwabnem były ściśle zaprogramowane i uzgodnione z Niemcami a mieszkańcy byli zobowiązani przez zarząd ciasteczka i miejscową żandarmerię do czynnego udziału w pogromie. Wie, że wśród najczynniejszych sprawców zbrodni sporo było "zawodowych" morderców i grabieżców jeżdżących z miejscowości do miejscowości w miarę "oczyszczania" ich z Żydów. Główną uwagę skupia jednak na fizycznej i moralnej odpowiedzialności całej społeczności miasteczka za to co się stało - bo nie powstrzymała zabójców a przypadki indywidualnej pomocy zagrożonym (lub próby udzielenia takiej pomocy) były nieliczne. Nie ulega wątpliwości, że obraz zbrodni w Jedwabnem Gross kształtuje według z góry założonej tezy: "Polacy jako całe społeczeństwo, naród, są współwinni zbrodni Holocaustu". W wywiadzie dla gazety "The New Yorker" z 8 marca 2001r. wykłada to bez osłonek: "Holocaust nie ograniczał się do mrocznych wnętrz komór gazowych i bydlęcych wagonów, nieraz miał miejsce w jasnym świetle dziennym, a jego świadkami były miliony Polaków, które na ogół robiły niewiele by mu przeszkodzić, opóźnić czy zahamować" (czyli: Polacy, gdyby chcieli, mogliby przeszkodzić, opóźnić czy zahamować) Relacje o sprawczej roli Niemców uznaje - choć pochodzą od bezpośrednich świadków wydarzeń, także Żydów, na ogół za mniej wiarygodne niż relacje o okrucieństwie polskich "sąsiadów". Autor zna dokładnie wszystkie fakty z procesu morderców z Jedwabnego przed sądem łomżyńskim wkrótce po wojnie (1949r.) ale zakres i ścisłość oskarżenia a także zapadłe wyroki, uważa za nieadekwatne do wymiaru zbrodni. Gross w zasadzie nie dorzuca niczego nowego do faktów, które znane były wcześniej prokuratorom, sędziom, historykom i dziennikarzom On je tylko inaczej ustawia oraz bardziej kategorycznie interpretuje i osądza. Choć pisze w 60 lat po wydarzeniach, gdy brak już niemal zupełnie żyjących świadomych ich uczestników i obserwatorów, czuje się bardziej kompetentny od weryfikacji i oceny wydarzeń niż ich świadkowie czy też sędziowie, dziennikarze i historycy (także żydowscy/ zajmujący się nimi kilkadziesiąt lat wcześniej.

J.T. Gross wypreparował niemal całkowicie wydarzenia jedwabnieńskie z kontekstu historycznego a ściślej umieścił je w dość swoistym kontekście. Bardzo pobieżnie i tylko w końcowej części książki scharakteryzował istotne cechy systemu nazistowskiego, którego zasadniczymi cechami było "odczłowieczanie człowieka", totalitarne wprzęgnięcie całych społeczności w mechanizmy zbrodni, odebranie indywidualnego wymiaru i jakiejkolwiek godności śmierci i cierpieniu. Przecież Żydów i innych "podludzi") mordowali nie tylko - a nawet nie przede wszystkim - esesmani i gestapowcy ale "zwykli", porządni Niemcy. A ich pomocnikami stawali się Polacy, Francuzi, Litwini, Ukraińcy - też w większości wcale ale krwiożerczy antysemici ale "zwyczajni sąsiedzi" odarci z godności, ogłuszeni nieludzkimi wydarzeniami, zamroczeni banalnością zła i zbrodni, głodujący, ratujący za wszelką cenę życie swe i swych rodzin. W systemie totalitarnego nazizmu gorliwymi prześladowcami Polaków stawali się (nie tylko w obozach koncentracyjnych) Polacy a Żydów - Żydzi. W książce "Eichmann w Jerozolimie", Hanna Arendt przypomina: "Żydowskie rady starszych były informowane przez Eichmanna lub jego podwładnych, ilu Żydów potrzeba do wypełnienia każdego pociągu (kierowanego do obozu zagłady - J.B.) i sporządzały listy deportowanych. Żydzi rejestrowali się, wypełniali niezliczone formularze odpowiadali na wielostronicowe kwestionariusze dotyczące posiadanego przez nich majątku, co miało umożliwić tym łatwiejsze jego zagarnięcie, następnie zaś gromadzili się w wyznaczonych miejscach zbiórki i wsiadali do pociągu. Na nielicznych, którzy usiłowali się ukryć albo uciec, specjalna policja żydowska urządzała obławy". Tylko w takim systemie w Jedwabnem, gdzie - jak pisze o tym sam Gross - nigdy nie było pogromów i obie społeczności żyły dość zgodnie, sąsiedzi byli zdolni do mordowania sąsiadów. Tego tła l kontekstów u Grossa brak, Krwiście podmalowany przez Grosa plastyczny obraz jedwabieńskiej zbrodni, wyrwany z kontekstu czasów zbrodni i pogardy, rzucany na tło retoryki praw człowieka roku 2000 - ego, choć w szczegółach prawdziwy ,w całokształcie jest daleki od rzeczywistości lipca 1941 roku,

Relacja o zbrodni w Jedwabnem to jednak tylko połowa zawartości książki Grossa. Końcowe jej partie wypełnione są refleksjami, ocenami i wnioskami ogólnymi na temat stosunków polsko-żydowskich, luźno tylko nawiązującymi do zbrodni w Jedwabnem. Ze znaczną częścią tych ogólnych konstatacji trudno się zgodzić, choć wiele osądów i sugestii autora trzeba uznać za wnikliwe i dające do myślenia. I tak wg Grossa, mord jedwabnieński, podobnie jak inne tego typu wydarzenia, był możliwy przede wszystkim z uwagi na powszechność i głębię polskiego antysemityzmu, wydarzenia wojenne i nazizm podpalały już gotowy stos. Głównie z głębią i skalą polskiego antysemityzmu, a nie z jadem faszyzmu i demoralizacją czasu wojny wiąże autor także przypadki morderstw na Żydach w Polsce bezpośrednio po wojnie. Sugeruje, że aparat państwowy, także służba bezpieczeństwa i jej agentura po wojnie były przesycone czynnymi w czasie wojny antysemitami (rozdział "Zaplecze społeczne stalinizmu") - choć skądinąd wiadomo, że było dokładnie odwrotnie. Za zasadnicze źródło antysemityzmu polskiego uznaje nauczanie kleru katolickiego "od zawsze" widzącego w Żydach "wrogów rodzaju ludzkiego". W końcowej części książki autor wzywa do rewizji tradycyjnych poglądów Polaków na historię ich ojczyzny pod kątem uwzględnienia wątku antysemityzmu i jego złowieszczych konsekwencji dla historii Polski - szczególnie ostatniego półwiecza. Te idące tak daleko w uogólnienia historyczne wątki książki Grossa, niedostrzeżone przez autorów "Gazety Wyborczej", kwestionowane są nawet przez recenzentów amerykańskich. Steven Erlander pisze bezpośrednio po wydaniu książki w USA: "Z książki widać wyraźnie, jak oskarżanie Żydów o kolaborację (z ZSRR - J.B.) pomieszane z tradycyjnym antysemityzmem oraz zachętami ze strony Niemców, doprowadziło w końcu do masakry. Gross idzie jednak za daleko, gdy sugestie, że ci Polacy, którzy kolaborowali z Niemcami, kolaborowali później również z Sowietami. W oparciu o dowody, które sam przedstawia, Gross wydaje się również iść za daleko, gdy pisze, że to antysemici tworzyli w Polsce system komunistyczny" ("New Yorker Times" z 8 kwietnia 2001)

Jan Tomasz Gross, eksponując w swoich końcowych, sumujących, uwagach powszechność polskiego antysemityzmu "od zawsze" i współudziału Polaków w Holocauście, nonszalancko pominął powszechnie znane podstawowe fakty przeczące jego sugestiom. Jeśli było tak jak pisze Gross, to jak było możliwe uratowanie się około 17% polskich Żydów, w tym większości dzięki bezpośredniej pomocy Polaków? Jeśli chęć Polaków do współudziału w eksterminacji Żydów była tak powszechna to czemu Polska była jedynym krajem okupowanym przez Niemców, gdzie za jakiekolwiek formy pomocy Żydom groziła bezwzględna i natychmiastowa kara śmierci? Bezstronność i dobre intencje autora "Sąsiadów" stawiają pod znakiem zapytania także okoliczności związane z publikacją jego książki w USA. Na długo przed jej opublikowaniem - nim mogli ją przeczytać i wydać opinię historycy i żyjący jeszcze świadkowie Holocaustu - ukazały się liczne zapowiedzi, że będzie to dzieło wstrząsające i przełomowe w zakresie problematyki polsko - żydowskiej. Nim ujrzała światło dzienne, podjęto już tłumaczenie jej na kilka języków i przygotowanie do wydania w innych krajach. Nim trafiła do czytelników stała się pozycją głośną a "Jedwabne" z faktu historycznego przekształciło się w fakt medialny o globalnym wymiarze. Gigantyczna skala promocji nie byłaby oczywiście możliwa do zrealizowania przez skromnego naukowca bez potężnych protektorów i sponsorów.

Przytoczone wyżej przykładowo, fakty symbolizują, jak wskazałem już wyżej, zasadnicze różnice w spojrzeniu na Holocaust i stosunki polsko - żydowskie, między dorosłymi i świadomymi ich świadkami (Leon Gongoła) a ich "dziećmi i wnukami"(Walery Amiel, Jan Tmasz Gross). - Jakie są zasadnicze źródła tej reorientacji, zmierzającej nie tylko do wzbogacenia i uzasadnionego korygowania podręczników historii ale wręcz ich pisania na nowo? Czy ma służyć tylko obiektywnemu wyjaśnieniu prawdy? Kto ma być beneficjentem a kto ofiarą przewartościowań - Oddajmy głos na pewno bezstronnym ekspertom - wybitnym uczonym i publicystom żydowskiego pochodzenia publikującym na łamach czołowych i cieszących się powszechnym autorytetem, wielkonakładowych czasopism amerykańskich i niemieckich (podkreślenia w dalszych cytatach moje J.B.).

"Norman G.Finkelstein jest Amerykaninem, podobnie jak Peter Novick (...). Novick jest renomowanym profesorem historii na uniwersytecie w Chicago, politolog Finkelstein ledwo utrzymuje się z wykładów w Hunter College w Nowym Jorku. Novick jest liberalnym Żydem, Finkelstein żydowskim ateistą i lewicowym antysyjonistą, który walczy po stronie Palestyńczyków. Obaj jednak zgadzają się co do tego, że skomercjalizowana pamięć o Schoah w Ameryce nie ma wiele wspólnego z uświadomieniem faktów i z moralnością, ma, natomiast wiele wspólnego z dążeniem do władzy pieniędzy i wpływów. (...). "Holocaust Industry" przeżywa rozkwit również w Niemczech. W Stanach Zjednoczonych znaleziono dla określenia tego faktu trafną formułę: "There is no business like Shoah business" ("nie ma drugiego takiego biznesu, Jak Shoah" )Henryk M. Broder - "Człowiek, który powiedział za dużo". "Der Spiegel" z 5 lutego 2001r./.

"Wszystkie niemal Inicjatywy dotyczące upamiętnienia Holocaustu w USA zgłaszają amerykańscy Żydzi.(...). Być może w USA istnieje kilku nie żydowskich historyków zajmujących się Holocaustem, ale to wyjątki - większość to Żydzi. Debata na temat Holocaustu jest w Ameryce przede wszystkim debatą wewnętrzną pomiędzy Żydami. Dzięki ważnym pozycjom, jakie Żydzi zajmują w życiu publicznym w USA - w mediach, polityce i gospodarce - ta debata stała się tak powszechna" ("Złączeni Holocaustem. Peter Novick w rozmowie z Bartoszem Węglarczykiem". "Gazeta Wyborcza" z 24-25 lutego 2001r.).

"Die Welt": Określa pań Holocaust mianem Ideologii.

Norman Finkelstein: Dokładniej mianem ideologicznej konstrukcji, która służyła interesom żydowskiej elity w Stanach Zjednoczonych, a obecnie stała się narzędziem wzbogacania się, szwindlem odszkodowań. Zajmują się główną siedzibą przemysłu Holocaustu, czyli Stanami Zjednoczonymi, gdzie działa Word Jewish Congress (WJC - Światowy Kongres Żydowski) i Jewish Claims Conference (JCC - Konferencja (na rzecz) Odszkodowań Żydowskich - J.B.). Na początku lat dziewięćdziesiątych te organizacje odkryły możliwość wyciągnięcia pieniędzy od rządów państw europejskich i wpadły w amok. Uprawiają szantaż, powinny być oskarżone o działalność przestępczą i stanąć przed sądem. ("Z Normanem Finkelsteinem rozmawia Alan Posener". "Die Welt" z 6 lutego 2001r.).

Na tle szeroko obecnie dyskutowanego na Zachodzie, w czołowych czasopismach opiniotwórczych, problemu wykorzystywania Holocaustu jako materiału i narzędzia biznesu, zdumiewać muszą zaiste świętą naiwnością wypowiedzi wielu naszych publicystów, w tym także tak wytrawnym i godnym zaufania jak Jan Turnau lub Krzysztof Teodor Toeplltz, w których jakiekolwiek "insynuacje" na ten temat, budzą nie tylko oburzenie lecz wręcz obrzydzenie (zob.: KTT - "Przeprosiny", "Przegląd" z 12 marca 2001 r.).

Niezależnie od osobistych motywacji autora książka J.T.Grossa jest towarem w "biznesie Holocaustu". Bo biznes ten to nie tylko miliardowe odszkodowania rządowe, czy też kokosowe interesy wokół indywidualnych roszczeń gmin żydowskich czy spadkobierców zamordowanych na których żerują głównie najrozmaitsze stowarzyszenia, fundacje i firmy prawnicze. To także niezliczone filmy, audycje telewizyjne, książki, artykuły preparowane fachowo jako ewenementy artystyczne i medialne, Tylko w "Gazecie Wyborczej" ukazało się do połowy marca 2001r. ponad sto artykułów i innych dużych materiałów o problematyce jedwabnieńskiej, a przecież to chyba nawet nie półmetek "tematu", nie najwyższy punkt wysokiej fali histerii wywołanej nierzetelną książeczką - czeka nas przecież śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej i prawdopodobne wznowienie procesu sądowego w tej sprawie, obchody 60 - lecia zbrodni z wystąpieniem Prezydenta RP, odsłonięcie nowego pomnika ofiar. Spektakularny sukces prof. Grossa, który z dnia na dzień ze skromnego, znanego tylko w wąskich kręgach socjologów i historyków drugiej wojny światowej naukowca z drugorzędnego uniwersytetu amerykańskiego stał się uczonym i publicystą znanym w "całym świecie" i człowiekiem zamożnym, doda na pewno skrzydeł wielu ambitnym ludziom z Ameryki, Izraela i Polski. A tematów, tylko z wąskiego odcinka stosunków polsko -żydowskich czasów II wojny światowej, nie zabraknie - na nowe spojrzenie i nagłośnienie czekają wydarzenia we Lwowie i Krakowie, w Kielcach i Częstochowie, w Wiźnie i Wąsoszu, Radziwiłowie i dziesiątkach innych miejscowości. A tysiącom Polaków ukrywających Żydów i tysiącom rodzin polskich rozstrzelanych za ukrywanie, wystarczą drzewka w Yad Vashem i zapisy w księgach pamiątkowych nieistniejących już dziś jidisz sztetl.

(3) Książka Jana Tomasza Grossa wpisuje się czytelnie także w trwa-jące już od lat procesy przewartościowań polityczno - psychologicznych, które ostatnio nabierają przyśpieszenia: pojednania żydowsko-niemieckiego - i związanego z nim relatywizowania ludobójstwa niemieckiego na-zizmu. Do zawikłanych, ale jednak wytłumaczalnych, paradoksów w relacjach między ludami, należy na pewno fakt, że Niemcy, kraj najokrutniejszych, pochłaniających najwięcej ofiar i najczęściej powtarzają-cych się prześladowań i eksterminacji Żydów (od czasów poprzedzających krucjaty do Holocaustu), są ich wielką miłością i fascynacją. Tu Żydzi najchętniej się osiedlali, najchętniej chcieli się asymilować i stawać "prawdziwymi Niemcami". Zamożni, dobrze zorganizowani, cywilizowani, patrzący z góry na Słowian i innych wschodnich barbarzyńców, aspirujący do spadku po innych prześladowcach Żydów - Rzymianach, Niemcy zawsze fascynowali i budzili szacu-nek przedstawicieli Narodu Wybranego przez Boga, W takim samym stopniu, jak niechęć i pogardę, pomieszaną z lękiem, budzili brudni niecywilizowani, zanarchizowani Polacy. Wspomniany już profesor Peter Novick jest świadom konkretnych, cywilizacyjno -materialnych mechanizmów tego zjawiska: "...przy wielu przykładach współpracy i przyjaźni polsko - żydowskiej, w przedwojennej Polsce stosunki między Polakami i Żydami, szczególnie w drugiej połowie lat 30-tych, były wypełnione wrogością. Powszechna pamięć amerykańskich Żydów pochodzących z Europy Środkowej (...) jest raczej negatywna, pełna wspomnień o prześladowaniach i pogromach. Tak nie jest - co wydaje się paradoksem - w przypadku Żydów z Niemiec. Społeczność żydowska w tym kraju przed dojściem Hitlera do władzy była dość dobrze zżyta i zasymilowana z resztą społeczeństwa. Niemieckim Żydom nieźle się też powodziło, stąd ich pamięć zawiera wiele jasnych barw" (z wywiadu wspomnianego już wyżej).- "Lista Schindlera" Stevena Spielberga i dziesiątki innych fabularnych i dokumentalnych filmów, "Sąsiedzi" J.T.Grossa i setki innych książek i artykułów, to nie tylko spłacenie długu wdzięczności wobec "sprawiedliwych wśród narodów świata" i uzupełnienie luki w materii historycznej. Gdyby tak było, pojawiłoby się rówmolegle mnóstwo filmów i książek o ratowaniu Żydów przez polskich chłopów, księży, zakonników, organizacje podziemne. Ta lawina ma zasypać przepaść wykopaną między Niemcami i Żydami przez nazizm, wmówić jednym i drugim, że za Holocaust nie do końca odpowiada naród niemiecki, że było to tragiczne "dzieło autorskie" jednego szaleńca, któremu zrealizować szatańskie plany pomogły: obojętność "demokratycznego świata" i antysemityzm wschodnioeuropejskich barbarzyńców w tym Polaków.

Zrelatywizowanie zbrodni i zdjęcie odpowiedzialności za nie z całego narodu niemieckiego nie jest możliwe przez proste zaprze-czenie. Nie jest możliwe, bo dokumentacja tych zbrodni jest pełna i ścisła, oparta na niepodważalnych faktach i relacjach. Służyć ma temu nagłośnienie i wyolbrzymienie faktów z marginesu zasadniczych wydarzeń, przy "zapomnieniu" głównego nurtu wydarzeń. Dziesiątki przypadków zbrodni dokonanych na Żydach przez Polaków stają się zjawiskami z pierwszego planu, a dziesiątki tysięcy niemniej okrutnych zbrodni dokonanych rękami samych Niemców - tylko dalekim, rozmytym tłem. -Chyba niezupełnie przypadkowo sprawa Jedwabnego zbiega się w czasie z szeroką kampanią ujawnienia zbrodni dokonanych przez Polaków na ludności niemieckiej bezpośrednio po wyzwoleniu ziem polskich w 1945 roku. Podobnie jak sprawa Jedwabnego, zbrodnie w Kambinowicach, Aleksandrowie i Nieszawie wyrwane są z kontekstu historycznego. Nie przypomina się co działo się z Polakami w Aleksandrowie i Nieszawie przez ponad pięć lat okupacji, z jakiego gruntu wyrosła tu polska nienawiść i żądza zemsty. Wyeksponowane są grupy niewinnych niemieckich kobiet, dzieci i starców prześladowanych, głodzonych i mordowanych przez polskich zwyrodnialców natomiast tysiące zamordowanych polskich nauczycieli, księży i działaczy przedwojennych organizacji, pięć lat okrucieństw i poniżania Polaków - nie tworzą już nawet tła opisywanych wydarzeń. Podobnie relatywizacji zbrodni niemieckiego nazizmu służy, eksponowanie zbrodni wobec ludności polskiej ze strony ZSRR przy pomijaniu przypomnienia o groźniejszych zbrodniach niemieckich.

(4) Antysemityzm w Polsce jest realnym zjawiskiem historycznym i socjologiczno -psychologicznym o bardzo starych i mocnych korzeniach. Janusz Tomasz Gross widzi, jak wspomniałem już wyżej, jego źródła głownie w nauce Kościoła katolickiego ("czarnego kleru"). Adam Michnik z kolei dostrzega je przede wszystkim w kształtowania się nowoczesnych struktur politycznych społeczeństwa polskiego w warunkach zaborów. "W XIX wieku, gdy nie istniało państwo polskie, ówczesny naród polski kształtował się w oparciu o więzi etniczne i religijne a w opozycji do narodów sąsiadujących, którym polskie marzenie o niepodległości było obojętne lub wrogie. Antysemityzm - tak, jak we wszystkich krajach tego regionu zamieszkiwanych przez Żydów - był spoiwem ideologicznym wielkiego obozu politycznego - Narodowej Demokracji. "Ten antysemityzm był podsycany przez rosyjską administrację w myśl zasady divide et impera. W okresie międzywojennym antysemityzm był już trwałym i naturalnym składnikiem radykalnej ideologii nacjonalistycznej prawicy" ("Szok Jedwabnego" "Gazeta Wyborcza" z 17-18 marca 2001r,). Obie te opinie, i Grossa i Michnika, są bardzo powierzchowne, tyczące nie tyle źródeł, co zewnętrznych i późnych przejawów zjawiska. Korzeni polskiego antysemityzmu trzeba stukać w znacznie odleglejszych czasach, Polski szlacheckiej, na gruncie ekonomicznym i ustrojowym. - W miarę jak szlachta ograniczała prawa i możliwości rodzimego mieszczaństwa aż do niemal pełnego jego wytrzebienia (proces ten pogłębiły niszczycielskie wojny okresu "potopu"), jego namiastką - bardzo specyficzną - stali się Żydzi. W realiach prawnych i ekonomicznych I Rzeczpospolitej, nie mogli oni, podobnie jak i mieszczaństwo rodzime, zajmować się twórczą działalnością ekonomiczną: prowadzić szerokiego, ożywionego handlu, rzemiosła na dużą skalę, uprawiać ziemi. Byli usytuowani jako dodatkowe narzędzie eksploatacji chłopstwa przez szlachtę i źródło dopływu gotówki do dworów. Żyd - karczmarz, lichwiarz a nawet ubogi rzemieślnik czy handlarz- domokrążca, był postrzegany przez chłopstwo jako bezwzględny wyzyskiwacz, "pijawka" na usługach pana - i równie jak pan był nienawidzony. Stąd ludowy antysemityzm i stąd okrutna eksterminacja Żydów (podobnie jak szlachty) w trakcie wszystkich chłopskich "rebelii" XVII, XVII i XIX wieku -od kozacko - chłopskiego powstania Bogdana Chmielnickiego (które wyniszczyło połowę ówczesnej populacji Żydów w Rzeczpospolitej) przez koliszczyznę do rzezi galicyjskiej. Gdy w Polsce zaczęły się kształtować, po uwłaszczeniu chłopów, stosunki kapitalistyczne i rozwijać miasta, zaistniały nowe przesłanki ekonomiczne sprzyjające, narastaniu i pogłębianiu się antysemityzmu. W tym okresie miasta polskie, szczególnie w dzielnicach centralnych i wschodnich, były całkowicie zdominowane przez żydowski handel i rzemiosło. W niektórych miasteczkach mazowieckich i podlaskich jeszcze w 80-tych i 90 -tych latach XIX wieku nie było ani jednego sklepu "chrześcijańskiego", w Jedwabnem w 1939 roku zdecydowaną większość ludności stanowili Żydzi. "Wchodzenie" rodzimego mieszczaństwa polskiego w te sfery przy monopolu, zwartości i solidarności społeczności żydowskiej, było bardzo trudne. Tym trudniejsze, że odbywało się w warunkach powszechnej nędzy, zacofania ekonomicznego, bardzo wąskiego i ubogiego rynku nabywcy. Każdy sklepik i warsztat rzemieślniczy był dla obu społeczności niejako sprawą "życia i śmierci", możliwości wegetacji. Odrębności obyczajowe i językowe, niski poziom kulturalny, fanatyzm religijny obu stron a później idee polityczne (endenckie z jednej strony a syjonistyczne z drugiej), sprzyjały narastaniu wzajemnej niechęci ale nie były jej zasadniczymi przyczynami.

Swoistości ekonomiczne, polityczne, cywilizacyjne i prawne Polski szlacheckiej, a następnie czasów rozbiorów nie sprzyjały integracji Żydów z resztą społeczeństwa, sprzyjały natomiast separacji, polaryzacji postaw , narastaniu antysemityzmu z jednej strony a antypolonizmu z drugiej. To jedna karta polsko - żydowskiej księgi rozliczeń. Ale większą wagę w dziejach miały na pewno treści znajdujące się na innych kartach tej księgi. Polska była dla Żydów przez ponad 500 lat (XV-XI wiek) głównym terytorium osiedleńczym - jedynym większym w Europie, "drugą Palestyną". Gdy edykty władców, pogromy i stosy wymiotły do końca XVI wieku Żydów niemal do szczętu z Europy (poza cesarstwem ottomańskim), tylko w Polsce znaleźli oni na długo, bezpieczny jak na owe czasy, azyl. Nie był to na pewno Eden ale jednak kraj, gdzie mogli nie tylko przetrwać ale też zachować swój obyczaj, kultywować i rozwijać kulturę, przenosić z wieku na wiek nadzieję na odrodzenie i przyjście Mesjasza. Pod koniec I Rzeczpospolitej tu żyła zdecydowana większość Żydów europejskich (jeszcze w latach 60-tych XIX wieku, w jej dawnych granicach, ponad połowa). Gdyby w swoim czasie Henryk Pobożny i Kazimierz Wielki potraktowali Żydów tak jak wyżej cywilizowani władcy niemieccy, hiszpańscy, francuscy lub angielscy, gdyby w XVII wieku na całą Polskę rozlała się chłopsko - kozacka rebelia Chmielnickiego lub Polskę opanowali na dłużej Szwedzi nie tolerujący Żydów - późniejsze rozdziały eposu Narodu Wybranego historia napisałaby zupełnie Inaczej. Oczywiście Żydzi by zapewne w świecie przetrwali ale raczej jako marginalne egzotyczne społeczności w Maroku, Etiopii czy też na Półwyspie Bałkańskim oraz drobne, rozpływające się w miejscowych społeczeństwach kolonie w wielkich miastach europejskich. Nie byłoby wtedy "materiału ludzkiego" z "drugiej Palestyny" dla Holocaustu i zbrodni w Jedwabnem, nie byłoby Izraela i potężnej społeczności żydowskiej w Stanach Zjednoczonych, w większości z pogardą i nienawiścią wspominającej dziś "drugą Palestynę", kraj swoich ojców i dziadów.

(5) Holocaust położył kres kilku wiekom współżycia Polaków i Żydów. Pozostała tylko historia, której dotychczas nie napisaliśmy do końca. Może to być wyłącznie rejestr pogromów i zbrodni z jednej strony, a przypomnienie wyzysku ekonomicznego, tłamszenia zalążków rodzimej przedsiębiorczości i przypadków nielojalności wobec kraju ojczystego - z drugiej. Może to być także historia preparowana okazjonalnie w ten sposób by stać się narzędziem biznesu czy też realizacji doraźnych, drobnych interesów politycznych partii i partyjek. Ale chyba lepiej - godniej i szlachetniej - byłoby gdybyśmy napisali historię pełną i prawdziwą, w której obok zapisu wzajemnych krzywd znajdzie się miejsce także na przypomnienie korzyści obopólnego trwania i wzbogacania kultur, które obie społeczności odniosły z wieków współżycia na tej samej ziemi. Winniśmy to dziesiątkom pokoleń naszych przodków - polskich i żydowskich. --------------------------------------------------------------------------------

1/ Jan Tomasz Gross - "Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka". Wyd. Fundacja "Pogranicze". Sejny. 2000 s.l57,ilustr.

Jan Burakowski