2/2000
O SIERPECKIM HANDLU

1. Kierownik Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej -

Wśród wielu zadań, jakie ma do wykonania sanepid, znajdują się także zadania sprawowania nadzoru nad placówkami handlowymi, choć muszę uprzedzić, że nie są to zadanie główne. W powszechnym odbiorze inspektorzy sanepidu odgrywają podstawową rolę przy otwieraniu nowych placówek handlowych i decydują o ich dalszej działalności. Istotnie, Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna ma swoją ustawowo określoną rolę do spełnienia, jeżeli idzie o handel.

Pomieszczenie dopuszczone do handlu musi być funkcjonalne. Powierzchnia winna być odpowiednio dostosowana do potrzeb, a pomieszczenia handlowe winny mieć zapewnioną wentylację. Do niedawna przepisy dozwalały, aby handel odbywał się w pomieszczeniach poniżej poziomu zerowego. W chwili obecnej jedynie wojewódzki inspektor może zezwolić na uruchomienie punktu handlowego w pomieszczeniach poniżej poziomu zerowego.

Ogromnie ważną rzeczą w pomieszczeniach przeznaczonych do handlu jest dostępność w nich bieżącej ciepłej i zimnej wody i do tego jakość tej wody musi być odpowiednia, co stwierdzamy podczas badania. Wykluczamy więc fakt, że do obiektów handlowych woda byłaby donoszona. W obiekcie handlowym muszą być sanitariaty, sprawna kanalizacja, pojemniki na odpadki.

Na terenie naszego powiatu jest stosunkowo niewielka, może dwudziestoprocentowa grupa obiektów z oceną niedostateczną. Są to obiekty, które funkcjonują i mają prawo funkcjonować, ponieważ zgodnie z zasadą, że prawo nie działa wstecz, skoro kiedyś były dopuszczone do działalności, to dzisiaj nie można tego prawa im cofnąć. Najczęściej są to sklepy pozostałe po GSach i pewna grupa prywatnych placówek handlowych otwieranych co najmniej przed dziesięciu laty, kiedy przepisy dopuszczały otwieranie kiosków spożywczych, gdzie nie było obowiązku doprowadzenia bieżącej wody. Dzisiejsze przepisy nie znają takiego określenia handlowego jak "kiosk spożywczy", dzisiaj mamy tylko sklepy. Jeżeli więc taki obiekt otrzymuje ocenę niedostateczną, to oznacza, że jego właściciel musi poprawić stan sanitarny obiektu, czyli najczęściej w praktyce właściciel sklepu musi go oddzielić od części mieszkalnej, doprowadzić bieżącą wodę i wydzielić oddzielne sanitariaty. Ujmując w jednym zdaniu: lokal handlowy to obiekt całkowicie wydzielony z pełnym zapleczem sanitarnym. Sanepid podchodzi do tej kwestii jednoznacznie.

Trzeba wiedzieć, że ocenę niedostateczną obiekt handlowy otrzymuje w przypadku wystąpienia jednego uchybienia, np. przy braku bieżącej wody, gdy woda jest złej jakości pod względem fizykochemicznym bądź bakteriologicznym, przy braku sanitariatu, przy uszkodzonej instalacji kanalizacyjnej, przy zatrudnianiu w sklepie osób bez aktualnych badań lekarskich, przy stwierdzeniu obecności w sklepie szkodników lub ich śladów, przy braku urządzeń chłodniczych koniecznych przy przechowywaniu produktów łatwo psujących się. Znalezienie jednego punktu negatywnego wystarcza dla wystawienia oceny niedostatecznej. Właściciel obiektu handlowego poprzez wcześniejsze ustalenie terminów wykonania zaleceń zmuszony zostaje do doprowadzenia obiektu do dobrego stanu sanitarno-technicznego.

Z powyższego widać, że jest duża różnica w podejściu do sklepu już istniejącego i sklepu nowo otwieranego. Przed sklepami nowymi stawiane są od razu wysokie wymagania. Sklepy już istniejące muszą podnieść swój standard sanitarny.

Sprawą niezmiernie ważną jest sprzedaż w handlu detalicznym nie pakowanego pieczywa: chleba i bułek. Przerzucanie przez klientów rękami chleba i bułek to bardzo częsty obrazek z naszych sklepów. Pieczywo z uwagi na to, że jest to podstawowy pokarm dnia codziennego, powinno być traktowane poważnie. Naszym życzeniem jest, aby w sklepach były wydzielone stoiska do sprzedaży pieczywa lub aby były zamocowane nawet specjalne regały obudowane szkłem organicznym z małymi otworami, z samozamykającą się klapą, a pieczywo byłoby wyjmowane za pomocą szczypców metalowych umocowanych na łańcuszkach. Taki byłby stan idealny, tak sprzedaje się na Zachodzie. Dotykanie przez naszych klientów pieczywa przez kawałek papieru musi odejść w przeszłość. Jedynie pieczywo pozostające w oryginalnym opakowaniu może być dotykane przez klienta. Nie ma przesłanek, aby w naszych sklepach pieczywo traktować inaczej niż np. jak dzisiaj traktuje się alkohol, który sprzedaje się na wydzielonych stoiskach z użyciem osobnych kas. Pieczywo trzeba sprzedawać w sposób profesjonalny. Byłby to kolejny krok w kierunku Unii Europejskiej.

Jeżeli idzie o transport środków spożywczych, to powinien się on odbywać w taki sposób, żeby nie została naruszona ich jakość zdrowotna i walory organoleptyczne. Środki spożywcze powinny być przewożone odpowiednio przystosowanymi do tego celu środkami transportu o odpowiedniej konstrukcji, z gładkim wnętrzem umożliwiającym łatwe utrzymanie czystości. Dla przykładu: mięso, wędliny, nabiał wymagają podczas przewożenia utrzymania temperatury do 10 stopni Celsjusza, więc powinno się je przewozić środkami transportu o konstrukcji izotermicznej. Dalej, każdy taki pojazd powinien być wyposażony w książkę kontroli sanitarnej, a osoby przewożące taki towar powinny być ubrane w odzież ochronną i posiadać aktualne książeczki zdrowia. Widać więc jasno, że niedopuszczalne jest przewożenie środków żywności samochodami osobowymi.

Chciałabym podkreślić, że sanepid ma szczególne obowiązki, jeżeli idzie o produkcję, transport, przechowywanie i sprzedaż środków spożywczych, używek i substancji dodatkowych dozwolonych oraz czuwanie nad warunkami żywienia zbiorowego. W naszej Stacji sprawami tego typu zajmuje się dział kontroli higieny żywności, żywienia i przedmiotów użytku.

Sanepid kojarzy się z nadzorem sanitarnym i rzeczywiście jest to najbardziej widoczna forma naszej działalności. Nasi inspektorzy na miejscu starają się sprawdzić, jaki jest stan sanitarno-techniczny obiektu, interesuje ich sprzęt, narzędzia, a nawet opakowania, pobierają też próby żywności do badań laboratoryjnych. .Naszą troską jest, aby środki spożywcze były odpowiedniej jakości bez zmian organoleptycznych, by nie zawierały substancji obcych niedozwolonych (hormonów czy antybiotyków), by nie były dopuszczone do sprzedaży z uwagi na termin przydatności, który upłynął. Za środek spożywczy o niewłaściwej jakości zdrowotnej może być uznany też i taki, jeżeli styczność z nim mógł mieć zatrudniony w tym obiekcie pracownik chory na chorobę zakaźna bądź będzie nosicielem zarazków choroby zakaźnej. Nasze decyzje o wycofaniu produktów ze sprzedaży podlegają natychmiastowemu wykonaniu. W przypadku uchybień w zakresie technicznym, zawsze dajemy decyzje administracyjne z terminem, w jakim uchybienia mają być usunięte. W przypadku uchybień typowo sanitarnych nakładamy na właścicieli obiektów handlowych mandaty karne.

Muszę oświadczyć z całą stanowczością, że naszej instytucji nie chodzi o to, aby doprowadzać do zamykania obiektów handlowych. My wiemy z praktyki, że właściciele obiektów handlowych sami są przekonani o potrzebie utrzymywania wysokiego poziomu stanu sanitarnego w swoich obiektach. Mogę odpowiedzialnie stwierdzić, że zalecenia naszych pracowników są wykonywane w terminie. Raz jeszcze podkreślam, że dzisiejsze przepisy sanitarne są o wiele surowsze niż te obowiązujące przed 1989 rokiem, ale nikt nie kwestionuje zasadności ich wprowadzania. Z czasem wszystkie obiekty odbiegające od założonej normy znikną z naszego krajobrazu. Podobnie jest w innych powiatach.

Nasi inspektorzy tak samo traktują dużych handlowców, np. "Biedronkę" i "Zgodę", jak drobnych kupców. Wszędzie w handlu ma obowiązywać ten sam minimalny standard.

Sporadycznie spotykamy się z anonimowymi informacjami, najczęściej telefonicznymi, na tematy, które z mocy prawa powinny nas interesować. Zawsze w takich przypadkach reagujemy. Takich telefonów jest mało, co świadczy o tym, że skuteczność naszych planowych kontroli przeprowadzanych w obiektach handlowych jest duża.

Muszę powiedzieć, że skarg na działalność naszej Stacji do władz zwierzchnich nie było i takiej sytuacji życzyłabym sobie w przyszłości.

(Wysłuchał i zanotował Zdzisław Dumowski)


2. Zofia Perzyńska, producent warzyw, handlowiec, radna i wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej:

Powinniśmy ratować drobny handel

W sierpeckim handlu jesteśmy obecni od 1983 roku i stanowimy przykład rodziny, która doszła do pewnej pozycji wyłącznie dzięki pracy własnych rąk. Wcześniej obydwoje z mężem byliśmy zajęci hodowlą kurcząt. Niestety, sytuacja w hodowli zaczęła być chwiejna i dlatego postanowiliśmy zmienić naszą działalność. Pomyśleliśmy o branży spożywczej. Była to decyzja trafna i głęboko uzasadniona. Od młodości pracowaliśmy w gospodarstwie, znaliśmy się na ogrodnictwie. Nasz pomyśl na handel był taki, że będziemy sprzedawać wyhodowane przez nas warzywa. Tak się zaczęła nasza przygoda z handlem.

Ze wskazanych lokalizacji wybraliśmy tę właśnie. Udało nam się wyrobić markę u klientów i tym powodzeniem cieszymy się do dziś. Ogromnie ważny w naszym przypadku jest fakt, że znaczna część warzyw pochodzi z naszego gospodarstwa. Warzywa nie są przenawożone, co potwierdzają badania sanepidowskie. Moja sytuacja jako handlowca jest o tyle korzystna, że ja się konkurencji nie obawiam. Zawsze mam możliwości manewru, jeżeli idzie o zejście z ceny na warzywa pochodzące z własnego gospodarstwa. Stosujemy małą marżę. W podobnym stylu działa sklep państwa Umińskich. Pozostałe osoby z branży nie mają tej swobody, ponieważ wszystko muszą kupić w hurtowniach lub bezpośrednio od producentów, co od razu pomnaża koszty.

Na początku lat 90tych spostrzegliśmy, że nasz dotychczasowy obiekt jest zbyt mały i jest konieczna rozbudowa. W chwili obecnej widać, że nasz zamysł dzięki wielu wyrzeczeniom zrealizowaliśmy. Muszę powiedzieć, że branża, w jakiej pracujemy, jest ciężka, pracochłonna i brudna. Jeżeli się w tej branży pracuje z pełnym zaangażowaniem, trudno o zachowanie elegancji. Po rozbudowie obiektu rozszerzyliśmy naszą działalność o branżę mięsną, aby umożliwić klientom dokonywanie podstawowych zakupów w jednym miejscu.

Jeżeli idzie o moje ambicje jako przedsiębiorcy, to z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że nie chciałabym już rozszerzać działalności. Wraz z mężem jesteśmy przekonani, że osiągnęliśmy maksimum tego, o co nam chodziło. Na pewno jesteśmy pracoholikami i bardzo lubimy ten sposób życia, jaki prowadzimy.

17 lat obecności w sierpeckim handlu dało mi okazję do obserwacji i wyciągania wniosków. Sytuacja, jaka od kilku lat wytwarza się w Sierpcu, jest groźna dla drobnego handlu, ponieważ do Sierpca zaczął wchodzić handel prowadzony w marketach, handel obcy. Dla mnie nie jest może jeszcze zjawisko niepokojące, ale czuję się w obowiązku myśleć o innych sierpeckich kupcach. Zastanawiam się nad losem małych sklepów, które być może padną. Trudno przechodzić obojętnie obok zjawiska, które narasta. Takie markety potrafią okresowo obniżać cenę i przyciągnąć klientelę. Co więcej, wiadomo, że do tych właśnie marketów kierowani byli ludzie z bonami towarowymi fundowanymi przez zakłady pracy. Pracowników przymusza się do zrealizowania talonu w markecie, skąd zyski są wywożone i to nie tylko poza Sierpc, ale prawdopodobnie poza kraj.

Na moje doświadczenie jako handlowca nakłada się od dwóch lat doświadczenie radnej. Chciałabym pomóc kupcom, ale w Radzie są różne grupy interesu i naprawdę trudno o decyzję o jakimś wspólnym działaniu. Zresztą, sami kupcy też sobie wzajem nie ufają i nie są skłonni do łączenia się dla wspólnej obrony. Doskonale to rozumiem, bo część kupców po prostu nie ma kapitału, nie chce brać kredytów, ponieważ boi się ryzyka.

Nabrałam przekonania, że z Rada Miejska niewiele może pomóc drobnym kupcom. Gdyby natomiast państwo zdecydowało się na inną politykę wobec drobnej przedsiębiorczości, wtedy na pewno sytuacja kupców sierpeckich byłaby inna. Rozumiem, że podatki trzeba płacić, bo z tych podatków potem coś się robi dla wspólnego dobra. Jeżeli natomiast drobny handel upadnie, to ci kupcy nie będą płacić podatków, tylko staną się bezrobotnymi.

Pojawiają się w Radzie Miejskiej takie pomysły, aby wnieść do właścicieli hurtowni prośbę o to, aby nie prowadzili handlu detalicznego. Wiadomo, że taki klient, który zaopatrzy się w hurtowni, do zwykłego sklepu już nie przyjdzie. Uważam, że powinien być tutaj pewien porządek. Hurtownie są dla kupców, a nie dla prywatnych klientów. Pragnę dodać, że do hurtowni biedni ludzie nie przychodzą kupować w detalu, tylko ludzie zamożni.

Drugi pomysł to apel do dyrektorów zakładów pracy, aby wykupywali talony dla pracowników w naszych sklepach, a nie w marketach.

Powinniśmy ratować drobny handel, dopóki nie ma w Sierpcu alternatywy pracy dla ludzi, dopóki nie ma produkcji. Oczekuję kontaktu ze strony drobnych kupców, ze strony pana Bruździńskiego, który jest prezesem Stowarzyszenia. Nie chcę się sama narzucać, ale naprawdę oczekuję kontaktu. Przecież nie wiem o wszystkim, co ważne w mieście, a chętnie się spotkam ze Stowarzyszeniem choćby dla wymiany informacji. Chciałabym przyczynić się do wytworzenia atmosfery, w której kupcy poczuliby, że są ważni.

Gdyby ludzie mieli pieniądze, to mogłyby w Sierpcu istnieć i markety, i drobni kupcy. Tymczasem pieniędzy w kieszeniach ludzi jest ograniczona ilość. Jeżeli ten pieniądz jest wydawany w markecie, to miasto nic z tego nie ma, bo pieniądz ten jest wyprowadzany z miasta. Z Płocka nikt do nas na zakupy nie przyjedzie, przeciwnie, często my jedziemy na zakupy do Płocka. Ja jestem za tym, żeby pieniądze zostawiać w Sierpcu, aby tutaj krążyły jak najdłużej. Mam nadzieję, że uda się przekonać dyrektorów zakładów, aby nie wykupywali talonów w marketach. Byłby to już jakiś sukces w obronie sierpeckiego drobnego handlu.

(Wysłuchał i zanotował Zdzisław Dumowski)


3. Włodzimierz Bruździński, prezes Stowarzyszenia na rzecz Wspierania i Obrony Drobnej Wytwórczości, Handlu i Usług w Sierpcu.

O zagrożeniach dla handlu, wytwórczości i usług

Egzystencja polskiego handlu, wytwórczości i usług jest zagrożona w wyniku wolnorynkowego systemu ekonomicznego obowiązującego w Polsce. Jest to sprawa pierwszorzędnej wagi dla naszego państwa, które powinno chronić i wspierać rozwój warstwy drobnych przedsiębiorców. W jaki sposób? W najprostszy, powszechnie zrozumiały i akceptowalny, czyli poprzez uproszczenie systemu podatkowego, poprzez ustawowe ulgi inwestycyjne, poprzez trwałą prorozwojową politykę kredytową, a także poprzez przekazanie na własność lokali kupcom, drobnym wytwórcom prowadzącym w nich działalność gospodarczą jako ich udział w podziale majątku narodowego.

Potencjał małych i średnich przedsiębiorstw w Polsce to 2,3 mln firm, czyli 99% całej liczby przedsiębiorstw. Dalej: to 5 mln zatrudnionych, czyli 54% ogółu zatrudnionych, to 282 mld zł przychodu ze sprzedaży, czyli 46% ogółu przychodów gospodarce. Gdyby dołączyć rolnictwo, to łącznie stanowi to do 80% zatrudnionych w gospodarce.

Tak jest dziś. Trudno nie stawiać sobie pytania, co się stanie z tą liczbą osób po wejściu do Unii Europejskiej. To pytanie pozostaje bez odpowiedzi ze strony instytucji rządowych. Myślę, że można na to pytanie odpowiedzieć. Otóż, polscy rolnicy, handlowcy, wytwórcy, usługowcy znajdą się w grupie 70% ludności bardzo biednej.

Władze miasta Sierpca również nie pomagają drobnym kupcom, wytwórcom i usługowcom. Moim zdaniem, Komisja Handlu i Rolnictwa od lipca ubiegłego roku nie pracuje, ponieważ przewodniczący tej Komisji zmienił obiekt zainteresowań i przeniósł swoje sympatie z problemów handlu na emerytów i rencistów.

Trwa rozbudowa miasta nie idąca w parze z rozwojem i następuje pogłębione zachwianie proporcji między handlem a sferą produkcyjną. W Sierpcu nie zwiększa się produkcji, tylko rośnie handel w mnożących się marketach. Najprężniej rozwijającymi się przedsiębiorstwami są Powiatowy Urząd Pracy, gdzie przybywa bezrobotnych, oraz Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, gdzie przybywa ubogich. Do tego dokłada się biurokracja, która jest dla sierpeckich kupców i usługowców wielkim ciężarem.

Środowisko sierpeckiego małego i średniego biznesu ma powody do skarg na władze miejskie, ponieważ nie jest rozumiane. Nasza egzystencja zależy od konsumentów. Jeżeli konsumenci biednieją, to handlowcy także biednieją. To właśnie my, kupcy, wytwórcy i usługowcy płacimy najwięcej podatków do kasy państwa, niemało też płacimy do kas gmin. Tymczasem wszystko zmierza w tym kierunku, że utracimy nasze miejsca pracy i zamiast wzbogać państwo, staniemy się dla państwa i dla gmin ciężarem.

Nie będę krył, że przygnębia mnie sytuacja, jaką obserwuję w Sierpcu, gdzie z handlu w chwili obecnej żyje około 2000 osób, ale już jutro szereg osób pozamyka swoje firmy. Widzę, że pracy w Sierpcu nie ma. Czy w tej pełnej napięcia sytuacji nie dojdzie do wymierzania sprawiedliwości poza prawem?

Czy nie jest zasadna obawa, że klasę średnią w Polsce i w Sierpcu czeka "zgodny z przepisami i higieniczny" koniec.

Czy ja źle rozumuję? Kontakt ze mną: tel. 275 18 91, tel. kom. 0603789405.

Włodzimierz Bruździński