1/2002
BROWAR I SZCZEPKOWIE

Nowy rok 2002 załoga sierpeckiego browaru powitała bez euforii. Po przejęciu browaru przez międzynarodowy (o duńskim rodowodzie) syndykat piwowarski "Carlsberg", przedsiębiorstwo sierpeckie straciło autonomię, stało się jednym z zakładów produkującym spółki "Okocim Carlsberg".

Nowy właściciel z marszu, nie zwlekając i nie tracąc czasu na analizy i symulacje, zabrał się do restrukturyzacji zakładu wg obowiązującej dziś zasady: "jak najmniejszy koszt, jak największy zysk". Część dotychczasowych zadań sierpeckiego przedsiębiorstwa przejmuje warszawska centrala firmy (gospodarka finansowa, promocja i in.), wszelkie służby pomocnicze (transport, działalność socjalna), oddziela się od zakładu i przekazuje wyspecjalizowanym agendom. Konsekwencją tych posunięć jest znaczne ograniczenie zatrudnienia - w bliskiej perspektywie o 25 % (tj. około 100 osób). To nie wszystko: nowy właściciel rozwiązał umowy o pracę z pracownikami i zatrudnił ich na nowych warunkach, w większości wypadków mniej korzystnych.

Restrukturyzacja browaru to prawdziwe trzęsienie ziemi nie tylko dla jego załogi. Skutki będą odczuwalne dla całego miasta: wzrasta bezrobocie, mniejsze zarobki browarników to mniejsze zakupy w sklepach a utrata przez zakład samodzielności prawnej to także mniejsze wpływy z podatków do budżetu miasta.

Czy te zmiany były do przewidzenia? I tak i nie. Na pewno nie zostały wymuszone złą kondycją ekonomiczną browaru. Wręcz przeciwnie - od wielu lat przedsiębiorstwo rozwijałosię dynamicznie i wykazywało wysoką dochodowością. W 2001 roku browar "Kasztelan Sierpc" znalazł się na prestiżowej liście najbardziej rentownych firm w Polsce. Nie było też żadnych sygnałów o zmianach i ostrzeżeń ze strony poprzedniego właściciela zakładu. Gdy w końcu 1999 r. konsorcjum "Bitburger Brauerei" kusiło pracowników - współwłaścicieli zakładu (browar był spółką akcyjną, w której 70 % udziałów mieli pracownicy) bardzo korzystną odsprzedażą akcji, roztaczało świetlane perspektywy: zainwestuje w ciągu 3 lat 25 mln. dolarów w rozbudowę browaru, pomoże zdobyć rynki zbytu dla zwiększonej produkcji, umocni wydatnie pozycję Sierpca na piwnej mapie Polski, przez trzy i pół roku nie zmniejszy zatrudnienia. I owszem warunki te "Bitburger" wypełnił, tylko tyle, że po wspomnianym okresie trzech i pół roku, gdy nadarzyła się okazja korzystnej sprzedaży zakładu, zbył browar sierpecki "Carlsbergowi" już bez kłopotliwych dodatkowych warunków ekonomicznych i socjalnych (bo przecież pracownicy nie są już współwłaścicielami a zwykłą najemną siłą roboczą, którą w każdej chwili można posłać na "zieloną trawę".

"Restrukturyzacja" sierpeckiego browaru zbiegła się w czasie z odejściem małżeństwa Szczepków, odgrywającego od dawna kluczową rolę. Pan Hubert, prezes, zrezygnował z pracy na nowych warunkach, a pani Krystyna, kierownik laboratorium, przeszła na emeryturę. Nic dziwnego, że część frustracji i żalów "restrukturyzowanej" załogi zwróciła się ku dotychczasowym decydentom. Czy słusznie?

Mgr inż. Hubert Szczepek przejął dyrekcję zakładu w 1987 roku (wcześniej pracował na stanowisku głównego technologa). Budowniczym browaru i słodowni a potem pierwszym dyrektorem był Wacław Marszałek, który określił też profil produkcji i położył fundamenty pod dobrą opinię przedsiębiorstwa. Nie znaczy to jednak wcale, że Hubert Szczepek w czasie swej 15-letniej kadencji odcinał już tylko kupony od dotychczasowego dorobku. W browarze z każdym rokiem coś się zmieniało na korzyść: modernizowano wyposażenie i procesy produkcyjne, budowano nowe linie wytwórcze i zwiększano produkcję, rozszerzano rynek zbytu, znajdując odbiorców dla nowych dziesiątek i setek tysięcy hektolitrów "kasztelańskiego" (w czasie gdy wiele browarów upadało lub podupadło). O talentach menadżerskich prezesa najlepiej świadczy fakt wysokiej dochodowości firmy w kolejnych latach - mimo ciągłego inwestowania i dbałości o interesy załogi (wysokie zarobki, liczne świadczenia socjalne). A przecież Hubert Szczepek kierował przedsiębiorstwem prawie od początku w niełatwych warunkach zmian ustrojowych. Prezes nie uginał się pod licznymi i silnymi naciskami ekip kolejnych ministrów- entuzjastów szybkiej prywatyzacji (Janusz Lewandowski, Wiesław Kaczmarek) i nie zgodził się na przekształcenie firmy w jednoosobową spółkę skarbu państwa. Gdyby tak się stało, nie wykluczone, że "Kasztelan" podzieliłby los gdańskiego browaru "Hevelius", który w telegraficznym skrócie tak opisała "Polityka": "Browar gdański należący do Hevelius Brewing Company (HBC) miał być "perłą przynoszącą splendor miastu". Tymi słowy Zdzisław Bogusz, szef firmy, agitował radnych do sprzeda ży HBC Spółce Brewingpole B.V. A oto finał: Browar zlikwidowany, ludzie zwolnieni, zdemontowane nowiutkie urządzenia warzą piwo gdzie indziej". Gdyby Szczepek poszedł tą drogą, otrzymałby niewątpliwie bajońską gratyfikację za zrozumienie praw wolnego rynku i brak nadmiaru skrupułów moralnych i mógł być dziś równie poważnym biznesmenem jak wspomniany wyżej Zdzisław Bogusz. A pracownicy "Kasztelana" musieliby się zadowolić skromnymi odprawami i już od kilku lat poznaliby na własnej skórze mniej przyjemne strony liberalnej gospodarki.

Czy prezes Szczepek mógł zapobiec sprzedaży akcji pracowniczych na rzecz "strategicznego inwestora" po utworzeniu spółki pracowniczej (1996)? Raczej nie, mógł co najwyżej proces ten spowolnić. Gdyby nie zachęty prezesa, proces przejmowania akcji przez "Bitburgera" (po przejęciu przez konsorcjum akcji inwestora strategicznego Władysława Kotaby), trwałaby nieco dłużej. To dzięki Szczepkowi i wynegocjowanej przez niego korzystnej cenie akcji, wiele milionów nowych złotych zasiliło Sierpc. Zbudowano za nie wiele domów, założono firmy rodzinne.

Niewątpliwie Hubertowi Szczepkowi można zarzucić, że zbyt dosłownie przyjął zapewnienia "Bitburgera" co do oszałamiających korzyści, jakie browar i Sierpc odniosą z tej transakcji. Ale cóż, my wszyscy przyzwyczajeni do trochę innych reguł, jeszcze nie wdrożyliśmy się do nowej rzeczywistości, w której o wszystkim decyduje zysk a wszelkie obietnice i zapewnienia są tylko parawanem zasłaniającym ten jeden jedyny cel. Jego osiągnięciu sprzyja miażdżąca siła międzynarodowego kapitału, który dysponuje nie tylko pieniędzmi ale także najlepszymi menadżerami i prawnikami, którzy załatwią wszystko.

Na prywatyzacji browaru zbudowanego przez Wacława Marszałka i rozwiniętego przez Huberta Szczepka najpierw zarobił bajońskie sumy polonijny inwestor Władysław Kotaba, potem jeszcze więcej "Bitburger Brauerei" a teraz zarabia w przyśpieszonym tempie - już przy stracie załogi i miasta - "Okocim - Carlsberg". Dobrze, że chociaż odrobinę tego zysku przejęli także pracownicy zakładu. A to niewątpliwie zasługa Huberta Szczepka.

Szczepkowie to nie tylko część dorobku browaru i historii gospodarczej miasta. Browar, dysponujący ogromnymi, jak na miarę sierpecką, środkami odegrał ogromną rolę w rozwoju i promocji Sierpca. Nie tylko na polu gospodarczym. Ze środków tego zakładu wybudowano kilometry dróg, współfinansowano budowę oczyszczalni ścieków, doprowadzenie do miasta gazu ziemnego, budowę przedszkola. Bez olbrzymiej dotacji browaru, która odegrała rolę rozrusznika i koła napędowego, nie powstałaby w mieście kryta pływalnia (tu należy podkreślić wielką zasługę Prezesa Fundacji "Sierpc 2000" Krystyny Szczepek). To wielkie inwestycje, ale poza nimi były każdego roku dziesiątki i setki mniejszych dotacji dla wielu organizacji i instytucji. Bez nich życie miasta byłoby uboższe. W każdej z 7 książek wydanych w ramach serii "Biblioteka Sierpecka" jest "wkład " browaru, często decydujący. Podobnie jak w dziesiątkach imprez i akcji organizowanych przez ZHP, Bibliotekę Miejską, Dom Kultury, PCK itd. Każdy, kto przedłożył uzasadniony wniosek mógł liczyć na większą czy mniejszą pomoc. A petent nie był ani przez p. Huberta, ani przez p. Krystynę traktowany jak dokuczliwy żebrak, co zdarza się nader często u innych sierpeckich decydentów i biznesmenów.

I o tym także powinniśmy pamiętać, gdy będziemy Huberta i Krystynę Szczepków rozliczać z sierpeckiej działalności.

Halina i Jan Burakowscy